Czas działania na pojedynczym ładowaniu to kolejna cecha, przez którą ciężko jest się rozstać z Matem 20 Pro. Pod tym względem w zasadzie nigdy mnie nie zawiódł i bardzo rzadko musiałem się ratować powerbankiem. Tylko w ekstremalnych sytuacjach, kiedy pracując poza domem smartfon robił za hot-spot przez 8-10 godzin, Mate miał problemy z typowym wytrzymaniem do wieczora.
Podczas normalnego użytkowania obejmującego 15-20 minut rozmów, 1-2 godzin Internetu, godzinę słuchania muzyki, kilkadziąt wysłanych wiadomościach, kilkadziesiąt wykonanych zdjęć, stałe maksymalne podświetlenie ekranu, aktywne Wi-Fi, Bluetooth i stałą synchronizację wszystkim aplikacji, Mate 20 Pro bez większych problemów działa 1,5-2 dni. To bardzo solidny wynik.
Niezliczoną ilość razy pomagałą mi funkcja szybkiego ładowania. Możliwość doładowania akumulatora o 40-50% w ciągu zaledwie 20-30 minut to często zbawienna funkcja.
Za to już bardziej ciekawostką niż użyteczną funkcja jest opcja bezprzewodowego ładowania innych urządzeń. Ale to nie pierwszy raz, kiedy funkcja wprowadzona przez Huaweia była później kopiowana przez rynkową konkurencję. Użyteczność bezprzewodowego powerbanku jest, delikatnie mówiąc, przeciętna, bo nawet jeśli oddamy całą energię swojego akumulatora, to smartfon biorca zostanie naładowany w 20-30%. Ale pomimo tego wielokrotnie widziałem, jak ludzie korzystają z tej funkcji, a nawet kilkanaście minut takiego ładowania z powodzeniem wystarczało do np. przeprowadzenia ważnej rozmowy. Więc jako awaryjne rozwiązanie jest to dobra opcja.