Od jakiegoś czasu na rynku smartfonów zaczyna się robić nudno. Dokładane są co raz to nowe rdzenie procesorów, powiększają się ekrany i ich rozdzielczości, a obudowy w większości przypadków nie powalają ani wyglądam, ani wykonaniem. Przed szereg postanowił się wybić chiński gigant Huawei prezentując model Ascend P6. Marka ciągle niezbyt popularna w naszym kraju, szerzej znana głównie z tańszego modelu Y300 i swego czasu bardzo szeroko promowanego modelu Ideos U8500 ("z Androidem!"). P6 wyróżnia się najcieńszą na świecie obudową o grubości niewiele ponad 6 mm, która dodatkowo została wykonana z metalu. Oprócz tego dostajemy wydajny (według zapowiedzi) czterordzeniowy procesor, ekran IPS+ o rozdzielczości HD i 8-megapikselowy aparat, któremu towarzyszy przedni o rozdzielczości 5 Mpix. Lista ta wyglądała obiecująco i równie obiecująco rozpoczęła się moja przygoda z P6. To była miłość od pierwszego wejrzenia. A jak później układały się nasze relacje? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.
Zestaw - elegancko, ale bez fajerwerków
Telefon dotarł do mnie w prostym, ale eleganckim, białym pudełku. Ciężko powiedzieć, czy tak ma wyglądać opakowanie sprzedażowe, ponieważ znajdowała się na nim tylko nalepka z informacja o modelu i numerze IMEI. Przydałoby się jeszcze jakieś zdjęcie tego, co można znaleźć w środku. A w środku mamy... porządek. Wszystkie elementy zestawu znajdują się w ładnie ułożonych, białych pudełkach. Znajdziemy w nich telefon, białe, jednoczęściowe słuchawki z mikrofonem, biały kabel USB i niekompatybilny, również biały, zasilacz (na szczęście w paczce dostałem polski odpowiednik, czarny) oraz silikonowy pokrowiec. Muszę przyznać, że gdybym miał taką potrzebę, to mógłbym tego pokrowca na co dzień używać. Głównie dlatego, że jest cienki, półprzezroczysty i nie powiększa zbyt mocno telefonu. Możecie być jednak spokojni - nie przyszło mi do głowy testować szczelnie zapakowanego telefonu. Czy czegoś brakuje w zestawie? Karta pamięci z pewnością byłaby miłym dodatkiem. Dosyć ciekawie producent podszedł do kwestii szufladek kart SIM i pamięci - kluczem do ich otwierania jest zatyczka gniazda JACK..
Wygląd - szczupła piękność
Patrząc z góry na P6 nie wyróżnia się on niczym szczególnym. Długi na 132,7 mm i szeroki na 65,5 mm prostokąt nie odbiega wymiarami od telefonów o podobnej przekątnej ekranu. Cały sekret obudowy widać po spojrzeniu na nią pod kątem lub wzięciu jej do ręki. Dopiero wtedy zauważamy najcieńszą obudowę na rynku, w którą zapakowano smartfon. Grubość 6,2 mm robi wrażenie. Obudowa jest naprawdę super-cienka i jest niestety jednocześnie znakiem rozpoznawczym P6, jak i jedną z jego największych wad, o czym dowiecie się w dalszej części tekstu.
Przód telefonu zdominowany został przez wyświetlacz o przekątnej 4,7 cala i pokryty szkłem Gorilla. Nie znajdziemy pod nim przycisków, są one wyświetlane na ekranie. Zamiast tego u dołu przedniego panelu znalazł się biały napis Huawei. Jestem przyzwyczajony do umieszczenia nazw producenta u góry, przez co wielokrotnie rozpoczynałem korzystanie z telefonu nie tą stroną, co trzeba. Jak się okazało, nie jestem osamotniony z takim przyzwyczajeniem. Prawie wszystkie osoby biorące telefon do ręki rozpoczynały korzystanie z niego do góry nogami. Sprawy nie ułatwia umieszczony nad ekranem czarny głośnik, którego na pierwszy rzut oka nie raz nie widać. Na prawo od niego znajduje się kamera do wideorozmów, o niespotykanej rozdzielczości 5 Mpix, a na lewo czujniki - zbliżeniowy i oświetlenia oraz nieduża dioda powiadomień. Na górnej krawędzi obudowy znajduje się gniazdo microUSB oraz dodatkowy otwór mikrofonu, natomiast na dolnej, mikrofon do rozmów.