DAJ CYNK

Test telefonu Huawei P9 Lite

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Odtwarzanie multimediów

Do telefonu trafił DAC HiSilicon Hi6402 DSP, ten sam, który znamy już z Huaweia P8 i P9. Na słuchawkach dostajemy dokładnie to samo co na powyższych, czyli dźwięk krystalicznie czysty (szczyty rankingów), ale zbyt cichy (głośność na poziomie flagowych Xperii). Uwzględniając cenę, stronę muzyczną uznać należy mimo wszystko jako plus P9 Lite.



Odtwarzacz muzyczny ma zgrabny interfejs i kilka bajerów takich jak wyświetlanie tekstu piosenek, ale próżno w nim szukać equalizera. Nie ma go też w aplikacji Google Muzyka, która może służyć jako dodatkowy odtwarzacz plików. Jedynym akcentem jest efekt SWS, czyli Super Wide Sound, w moim odczuciu bardziej on jednak degraduje dźwięk niż mu pomaga - no może przy filmach jeszcze się do czegoś nadaje. A gdy już o filmach mowa, to podobnie jak w poprzednikach dostajemy możliwość sterowania głośnością i jasnością ekranu za pomocą wygodnych gestów przesuwania w pionie. Telefon poradził sobie nawet z plikami UHD o dużym bitrate'cie... ale napisów wyświetlać nie chciał. Z pomocą przyjść może jednak darmowy MX Player.



Miłą niespodzianką jest radio FM, którego dziwnym trafem zabrakło w droższym Huaweiu P9. Po krótkim skanowaniu, znalazło ono wewnątrz kamienicy 16 stacji, z czego tylko 2 wymagały dodatkowego manipulowania przewodem słuchawek dla uzyskania lepszej jakości. Niestety do pełni szczęścia zabrakło funkcji RDS.

Aparat fotograficzny

Menu aparatu to niemal kalka tego, co we współpracy z firmą Leica producent upchał do droższego modelu P9. Interfejs jest niezwykle logiczny, a obsługuje się go gestami. Przesunięcie palcem od góry ekranu wywołuje potężną listę dostępnych trybów, ten sam gest od dołu wywołuje szczegółowe ustawienia danego trybu, a z prawej strony, obok spustu aparatu, wyświetlać mogą się pierścienie nastaw manualnych - zarówno dla zdjęć, jak i dla filmów. Szkoda tylko, że HDR ponownie funkcjonuje jako oddzielny tryb i nie ma na ekranie szybkiego skrótu do niego. Ponarzekać można też, że szczegółowe ustawienia nie zmieniają orientacji i wygodnie przegląda się je jedynie w pionie.



Porównywać aparatu z tym w P9 nie ma sensu. Dość powiedzieć, że zastosowany sensor pojawił się w Xperii M5 czy Xperii X w roli... kamerki do selfies. Sony IMX214 zasila też szereg innych telefonów w roli głównego aparatu, takich jak Xperia M4 Aqua, HTC One A9, Asus Zenfone 3 Laser czy wreszcie - Huawei P8 Lite. Tak, matryca jest dokładnie taka sama jak przed rokiem, ale już nie zdjęcia.



P8 Lite miał tendencję do przeostrzania kadrów (m.in. obrysowywał kontury) i nie zawsze udawało się skutecznie usuwać szum. W P9 Lite z szumem problemu aż takiego nie ma, ale nadgorliwy telefon oprócz szumu usuwa też cenne detale. W skrócie, i tak źle, i tak niedobrze. Z dwojga złego wybrałbym jednak ostrzejsze zdjęcia z P8 Lite. Pod względem kolorów jest całkiem dobrze, ze sporadyczną tendencją do oziębiania kolorystyki kadrów. Da radę też zrobić czytelne zdjęcie tekstu czy jakiegoś kwiatka. Panoramy wymagają dosyć precyzyjnego przesuwania telefonu, ale urządzenie odwdzięcza się za to zdjęciami o wysokiej rozdzielczości (nawet ponad 3000 pikseli w pionie).



W temacie filmów P9 Lite nie urzeka. O ile jeszcze statyczne sekwencje w miarę wychodzą, to jednak o nagraniach w ruchu lepiej zapomnieć. Trudno być też zadowolonym z poziomu odwzorowania detali, który jest poniżej średniej dla tej półki cenowej. Nawet o kilkaset złotych tańsze telefony oferują często lepszej jakości filmy (np. Galaxy J5 2016).

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News