DAJ CYNK

Test telefonu LG P700 (Optimus) Swift L7

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

System i wydajność

Powiedzmy to sobie szczerze: Swift L7 nie jest królem benchmarków, ba, nie znajduje się nawet w połowie stawki. Wydajnością najbliżej mu do smartfonów sprzed około trzech lat (takich jak Nexus One czy HTC Desire), a to za sprawą chipsetu Qualcomm MSM7227A, pod którego kontrolą pracuje. W jego skład wchodzi jeden rdzeń Cortex A5 taktowany zegarem 1 GHz wykonany w procesie technologicznym 45 nanometrów, 512MB pamięci RAM DDR1 oraz układ graficzny Adreno 200. Środek Swifta jest więc już na starcie bardzo przestarzały, a takich cięć w wydajności nie usprawiedliwia nawet cena. Nie byłoby o czym mówić, gdyby testowany LG chodził płynnie. Niestety, jest zupełnie na odwrót, a oszczędności czuć przy prawie każdej wykonywanej akcji. Nie pomaga tu nawet nieźle zoptymalizowany (przynajmniej według Google'a) system Android Ice Cream Sandwich w wersji 4.0.4, któremu po prostu za często brakuje mocy obliczeniowej. No bo jak wytłumaczyć fakt, że czasem by włączyć aparat fotograficzny czy galerię zdjęć, telefon potrzebował pomyśleć ponad 10 sekund? Nie, to nie żart, a takich kwiatków było zdecydowanie więcej. Od razu uprzedzam: resety do ustawień fabrycznych nic nie dawały. Ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, jednak wydaje mi się, że coś tu jest nie tak z modułem oczyszczania pamięci RAM - a być może jest jej po prostu zbyt mało, by udźwignąć nową wersję systemu Google'a. Tak czy siak, ani wydajność w programach testujących, ani tym bardziej w codziennym użytkowaniu nie stoi na zadowalającym poziomie. Dla mnie to zdecydowanie największy minus tego telefonu.

Według specyfikacji w telefonie znajduje się pamięć flash o pojemności 4 GB, z czego około 2,5 GB jest dostępne dla użytkownika. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by rozszerzyć ją za pomocą kart microSD o kolejne nawet 32 GB.

LG L7 fabrycznie działa w oparciu o Androida Ice Cream Sandwich, a interfejs telefonu jest ściśle powiązany z nowościami, jakie Google wprowadziło wraz z "lodową kanapką". Zmianą, która rzuca się nam w oczy zaraz po skonfigurowaniu urządzenia jest nowy ekran blokady, który został całkiem nieźle przemyślany. By odblokować telefon, należy przesunąć pierścień ze środka ekranu w stronę jednego z boków. Pierścień ten wykorzystano też nieco sprytniej - na dole ekranu możemy umieścić kilka stałych skrótów, po czym przeciągnąć je do jego środka i aplikacje uruchomią się bez dalszych klików. Co prawda dzięki oszałamiającej prędkości nowego Swifta i tak trochę na to poczekamy, jednak jest to rozwiązanie zdecydowanie wygodniejsze niż przeszukiwanie całego telefonu w poszukiwaniu odpowiednich ikon.

Niestety, szybkość działania to nie jedyna poważna wada nowego LG. Druga dotyczy właśnie blokady ekranu, a raczej jego samoczynnego odblokowywania się, gdy telefon włożony jest do kieszeni wyświetlaczem skierowanym w stronę ciała. Wystarczy wtedy, że ktoś wyśle nam wiadomość lub uaktywni się przypomnienie. Ekran się zaświeci i przy okazji odblokuje, często robiąc dziwne rzeczy. Na przykład - kilka razy zdarzyło się, że L7 samoczynnie wysłał SMS-a na jakiś zupełnie przypadkowy numer, poprzestawiał coś w ustawieniach albo uruchomił tryb odręcznego tworzenia notatek mażąc tam czerwone kreski. Rozwiązania są dwa. Albo zmiana sposobu odblokowywania ekranu za pomocą hasła czy wzoru, albo układanie telefonu do kieszeni w inny sposób. Drugi sposób wydaje się szczególnie prosty, jednak to raczej nie my powinniśmy przystosowywać się do telefonu, prawda?



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News