DAJ CYNK

Test telefonu Nokia 301

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Telefon dotarł do mnie w kolorze czarnym. Muszę przyznać, że jest to zdecydowanie najnudniejszy wariant kolorystyczny trzysta-jedynki, ale też z drugiej strony najbardziej elegancki. Obudowy jest z góry na dół plastikowa i matowa (poza powierzchnią klawiatury). Dzięki temu idealnie zbiera odciski palców na tylnej klapce. W końcu jeśli nie ma ekranu do macania, to coś musi zbierać ślady naszego dotyku. Plastikowa jest również powierzchnia ekranu. Dzięki temu już drugiego dnia, nawet nie bardzo wiem kiedy, jego powierzchnia delikatnie, ale strasznie paskudnie przetarła mi się na prawie ? długości wyświetlacza. Życie, ale z drugiej strony mogłem wzorem innych internetowych testerów nie usuwać fabrycznej foli z ekranu ;-). Co ciekawe, w instrukcji możemy wyczytać, że ekran jest szklany, co jest w 100% bajką. Pomijając odporność szybki na zarysowania, sama obudowa z pewnością przeżyje niejeden upadek. Skończy się to co najwyżej lekkim wyszczerbieniem rogów telefonu. Poza tym obudowa jest zwarta, idealnie spasowana i wolna od jakichkolwiek niepożądanych dźwięków.

Ekran i klawiatura

Sprzętowa klawiatura, w dodatku alfanumeryczna, to coś, z czego nie miałem okazji korzystać od kilku ładnych miesięcy. Na szczęście nie zapomniałem jak się jej używa, a dodatkowo przyciski Nokii 301 zdecydowanie ułatwiły mi zadanie. Klawisze są duże, co prawda połączone ze sobą, ale nie ma to zupełnie żadnego negatywnego wpływu na komfort użytkowania. Wyczuwalny klik, nieduży skok, odpowiednia twardość. Na takiej klawiaturze mógłbym, jak jeszcze kilka lat temu, znowu pisać przynajmniej kilkaset wiadomości miesięcznie. Niestety nie wszystko jest takie idealne. Problemy stwarzał przycisk nawigacyjny. Jego boki są mocno wypukłe, cienkie i przez to niezbyt wygodne. Jeśli pamiętacie d-pady z chociażby Nokii 6300, E51 lub E71, to muszę przyznać, że ten z 301 jest dużo mniej wygodny. Dodatkowo, co jest raczej przypadłością konkretnego egzemplarza, klawisz nawigacyjny wydawał straszne dźwięki. Jeśli kiedyś mieliście okazję zajrzeć do wnętrza telefonu, to zapewne wiecie, że pod klawiaturą znajduje się dosyć gruba folia. Owa folia musiała być w tym miejscu delikatnie odklejona i koszmarnie skrzypiała co kilka wciśnięć. Udało mi się do tego przyzwyczaić, ale początkowo niejednokrotnie chciałem sprawdzić, wzorem Nokii 3310, odporność trzysta-jedynki na kontrolowany lot w stronę ściany.



Ekran zamontowany w Nokii 301 nie należy do najlepszych, biorąc pod uwagę te montowane zwykłych telefonach. Ma przekątną 2,4 cala i wyświetla przeciętne 256 tys. kolorów przy odpowiedniej rozdzielczości 240 x 320 pikseli. Charakteryzuje się słabym kontrastem, niezłymi kątami widzenia (o ile nie przechylimy go w lewo, wtedy robi się ciemny, a obraz strasznie się rozjeżdża), bardzo słabą widocznością w słońcu i przeciętną jasnością. Kompletną nowością i potężnym zaskoczeniem była dla mnie możliwość regulacji jasności ekranu. Do tej pory był to luksus, który podobno dodawały kolejne aktualizacje oprogramowania, których niestety nie dane było mi doczekać. Jeśli chodzi o sam ekran i jego jakość, to jak dla mnie Nokia powinna za wzór postawić sobie model Asha 302. Tamten ekran miał w sobie coś innego, dzięki czemu miał dużo lepsze kolory i zdecydowanie lepszą widoczność w słońcu. Ktoś powinien chyba odkopać ten wyświetlacz i zacząć montować go w innych tanich Nokiach.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News