DAJ CYNK

Test telefonu Sony Ericsson XPERIA Arc

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Telefony z linii XPERIA miały być w 2010 roku wielkim powrotem Sony Ericssona na rynek wysokiej klasy smartfonów. Gdy jednak telefony wreszcie się pojawiły w cennikach operatorów, okazało się, że już na start mają przestarzałe oprogramowanie, a konkurencja oferuje znacznie więcej. Producent nie chciał popełnić tego samego błędu w 2011 roku, dzięki czemu XPERIA Arc trafiła na rynek przed rozwiązaniami konkurencji, oferując już na start najnowszą dostępną wersję Androida i przyciągający wzrok, atrakcyjny design. Czy tym razem Sony Ericssonowi uda się wgryźć w większy kawałek tortu niż rok temu? Przekonajmy się.

Telefony z linii XPERIA miały być w 2010 roku wielkim powrotem Sony Ericssona na rynek wysokiej klasy smartfonów. Gdy jednak telefony wreszcie się pojawiły w cennikach operatorów, okazało się, że już na start mają przestarzałe oprogramowanie, a konkurencja oferuje znacznie więcej. Producent nie chciał popełnić tego samego błędu w 2011 roku, dzięki czemu XPERIA Arc trafiła na rynek przed rozwiązaniami konkurencji, oferując już na start najnowszą dostępną wersję Androida i przyciągający wzrok, atrakcyjny design. Czy Sony Ericssonowi uda się wgryźć w większy kawałek tortu niż rok temu? Przekonajmy się.



Obudowa

Pierwsze co stwierdzimy po wzięciu smartfonu Sony Ericsson XPERIA Arc do ręki to jego zaskakująco niska masa (117 gramów) i niestety, nieco kanciasty dół obudowy. Telefon nie ma klasycznego, "iPhone’owego" kształtu z zaokrąglonymi brzegami i przez to nie leży w ręku tak dobrze jak np. Samsung Galaxy S czy HTC Mozart. Boki telefonu okala plastikowa, wypukła ramka pokryta srebrną farbą. Producent mógł sobie darować te jarmarczne srebrzenia, które nie dość, że wyglądają tandetnie, to optycznie pogrubiają telefon, który przecież miał zaskakiwać swoją smukłością (8,7 mm na środku obudowy i 9 mm na jej brzegach). Smukły, nie oznacza wcale mały - telefon ma aż 125 mm długości i 63 mm szerokości, a to z racji wielkiego, 4,2-calowego ekranu LCD o rozdzielczości FWVGA (854 x 480 pikseli). Ekran wygląda spektakularnie na tle tego co oferuje HTC Desire HD - ma się wrażenie, że granica między użytkownikiem a wyświetlanym obrazem jest jakby mniejsza. Do tego dochodzą znacznie lepszy kontrast, głębsza czerń i bardziej soczyste kolory niż na produkcie HTC. Wszystko to ponoć za sprawą Sony Mobile BRAVIA Engine, który właśnie ten kontrast i kolory ma podbijać, jednak nie oczekujmy cudów. Kąty widzenia są po prostu słabe, a poziom odblasków (choć mniejszy niż w Desire HD) wciąż bardzo duży. Ekrany Galaxy S, Nokii N8 czy iPhone’a 4 będą na świeżym powietrzu bardziej czytelne. Mimo to ekranowi nowego Sony Ericssona należy się taka mocna czwórka z plusem, bo choć nie powala na kolana, to względem XPERII X10 mamy prawdziwy przełom.



Początkowo sądziłem, że na ekranie telefonu umieszczona jest gruba folia. Po kilku próbach jej usunięcia okazało się, że to warstwa ochronna ekranu tak dziwnie kończy się na jego brzegach. Ponad ekranem znajdziemy głośnik, a na lewo od niego czujniki zbliżania i jasności otoczenia. Oka kamery do wideorozmowy zabrakło. Pod ekranem znajdują się trzy przyciski funkcyjne: wróć, Home i menu kontekstowego. Przyzwyczajony do dotykowych przycisków w Desire HD, czułem pewien dyskomfort z racji nagłego przejścia z muskania, na fizyczne wciskanie. Poza tym zabrakło przycisku z lupką, służącego do szybkiego wyszukiwania. Na prawym boku urządzenia znajdziemy miniaturowy spust aparatu fotograficznego, który nie powala swoją ergonomią, bliżej głośnika znajdują się przyciski regulacji głośności i gniazdo microUSB. To ostatnie zamiast brzegów ułożonych w charakterystyczny trapez ma kształt prostokąta - korzystanie z oryginalnego przewodu zagiętego do góry nie powoduje problemów (wiadomo którą stroną instalować wtyczkę), ale już podpięcie innego przewodu microUSB może wywołać frustrację, jak i dać w efekcie porysowaną obudowę (u mnie z aparatem fotograficznym włącznie).



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News