DAJ CYNK

Test telefonu Sony Ericsson Xperia arc S

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Na rynku smartfonów, patrząc pod kątem sprzętu, zauważyć można ostatnio dwa zjawiska: stopniowe przechodzenie na konstrukcje dwurdzeniowe i liftingi popularnych modeli, już dostępnych na rynku. Sony Ericsson wciąż opiera się pomysłowi na dwa rdzenie (choć pewnie już niedługo) i zamiast zaproponować zupełnie nowe urządzenie, postanowił w sierpniu 2011 roku postawić na zabawy z podkręcaniem procesora. Mamy rozmaite wariacje na temat Samsunga Galaxy S (w tym świetnie sprzedający się Galaxy S Plus z procesorem 1,4 GHz), są też poprawiona "Sensacja" od HTC (XE z dwurdzeniowym procesorem 1,5 GHz). Sony Ericsson podkręcił swój "Łuk" (z ang. Arc) z 1 GHz do 1,4 GHz, dodał trochę więcej akcesoriów i nowszą wersję oprogramowania (która potem trafiła do starszego modelu). Czy te zabiegi wystarczą do skutecznej walki o prym na rynku smartfonów? Zdecydowanie nie. Ale wystarczą by Xperia arc S nie powodowała irytacji po "zapchaniu" jej dużą ilością aplikacji. Telefon działa szybciej niż większość jednordzeniowej konkurencji i… część dwurdzeniowej. Zapraszam do lektury recenzji, w której przedstawię jak bardzo arc zmieniła się od wiosny.

Na rynku smartfonów, patrząc pod kątem sprzętu, zauważyć można ostatnio dwa zjawiska: stopniowe przechodzenie na konstrukcje dwurdzeniowe i liftingi popularnych modeli, już dostępnych na rynku. Sony Ericsson wciąż opiera się pomysłowi na dwa rdzenie (choć pewnie już niedługo) i zamiast zaproponować zupełnie nowe urządzenie, postanowił w sierpniu 2011 roku postawić na zabawy z podkręcaniem procesora. Mamy rozmaite wariacje na temat Samsunga Galaxy S (w tym świetnie sprzedający się Galaxy S Plus z procesorem 1,4 GHz), są też poprawiona "Sensacja" od HTC (XE z dwurdzeniowym procesorem 1,5 GHz). Sony Ericsson podkręcił swój "Łuk" (z ang. Arc) z 1 GHz do 1,4 GHz, dodał trochę więcej akcesoriów i nowszą wersję oprogramowania (która potem trafiła do starszego modelu). Czy te zabiegi wystarczą do skutecznej walki o prym na rynku smartfonów? Zdecydowanie nie. Ale wystarczą by Xperia arc S nie powodowała irytacji po "zapchaniu" jej dużą ilością aplikacji. Telefon działa szybciej niż większość jednordzeniowej konkurencji i… część dwurdzeniowej. Zapraszam do lektury recenzji, w której przedstawię jak bardzo arc zmieniła się od wiosny.



Zestaw sprzedażowy

Oprócz samego telefonu (z wyglądu niemal niczym nieróżniącego się od poprzednika), w pudełku znajdziemy dwuczęściową ładowarkę z serii GreenHeart (nie pobiera energii po zakończeniu ładowania), przewód microUSB (będący jedną z części ładowarki), dokanałowe słuchawki MH650 z zestawem wymiennych gumek, metrowej długości przewód microHDMI-HDMI, folię ochronną na ekran i skórzane etui. Folia, etui i przewód microHDMI-HDMI to nowości, których próżno było szukać w pudełku ze starą wersją Xperii arc. Całość uzupełnia karta microSDHC o pojemności 8 GB, która mimo jedynie drugiej klasy szybkości, rozpędza się przy zapisie dużych plików do blisko 5 MB/s (wartość typowa dla klasy czwartej). Zestaw określić należy jako bardzo kompletny i mam nadzieję, że inni producenci wezmą przykład z Sony Ericssona w tej kwestii.

Obudowa

Pierwsze co stwierdzimy po wzięciu smartfonu Sony Ericsson Xperia arc S do ręki to jego zaskakująco niska masa (117 gramów) i niestety, nieco kanciasty dół obudowy. Telefon nie ma klasycznego, "iPhone’owego" kształtu z zaokrąglonymi brzegami i przez to nie leży w ręku tak dobrze jak np. Samsung Galaxy S czy HTC Mozart. Boki telefonu okala plastikowa, wypukła ramka pokryta srebrną farbą. Producent mógł sobie darować te jarmarczne srebrzenia, które nie dość, że wyglądają tandetnie, to optycznie pogrubiają telefon, który przecież miał zaskakiwać swoją smukłością (8,7 mm na środku obudowy i 9 mm na jej brzegach). Smukły, nie oznacza wcale mały - telefon ma aż 125 mm długości i 63 mm szerokości, a to z racji wielkiego, 4,2-calowego ekranu LCD o rozdzielczości FWVGA (854 x 480 pikseli). Telefon jest jednak odczuwalnie mniejszy (przede wszystkim węższy) niż Samsung Galaxy S II czy HTC Sensation. Ekran oferuje intensywne kolory, jednak w przeciwieństwie do ekranów AMOLED, nie ma tu tendencji do przesadnego nasycania wszystkiego kolorami. Również czerń jest lepsza niż w topowych konstrukcjach HTC, wyraźnie słabiej świecąc niż w Sensation, o EVO 3D nie wspominając. Wszystko to ponoć za sprawą Sony Mobile BRAVIA Engine, który ma podbijać kontrast i kolory, jednak nie oczekujmy cudów. Kąty widzenia są po prostu słabe, a poziom odblasków wciąż bardzo duży (choć o niebo lepszy niż w EVO 3D). Ekrany Galaxy S2, Nokii N8 czy iPhone’a 4 będą poza pomieszczeniami bardziej czytelne. Mimo to ekranowi Sony Ericssona należy się taka mocna czwórka z plusem.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News