Test telefonu Sony Xperia V
Xperia V, to telefon, którego premiera umknęła mi gdzieś w gąszczu często prezentowanych ostatnio modeli Sony. Jak tylko dostałem informację, że model LT25 zwita do mnie w ciągu najbliższych dni, zacząłem szybko nadrabiać zaległości. Ekran HD, ładnie wyglądająca lista podzespołów, teoretycznie dobry aparat, wodoodporność, lista trybów łączności długa jak kolejka do lekarza. Powinno być dobrze. Spokoju nie dawała mi tylko jedna informacja - telefon jest różowy... Szybko jednak pomyślałem, że pewnie nie będzie tak strasznie jak redakcyjny kolega to przedstawia i jakoś się z tym wynalazkiem dogadam.
Xperia V, to telefon, którego premiera umknęła mi gdzieś w gąszczu często prezentowanych ostatnio modeli Sony. Jak tylko dostałem informację, że model LT25 zwita do mnie w ciągu najbliższych dni, zacząłem szybko nadrabiać zaległości. Ekran HD, ładnie wyglądająca lista podzespołów, teoretycznie dobry aparat, wodoodporność, lista trybów łączności długa jak kolejka do lekarza. Powinno być dobrze. Spokoju nie dawała mi tylko jedna informacja - telefon jest różowy... Szybko jednak pomyślałem, że pewnie nie będzie tak strasznie jak redakcyjny kolega to przedstawia i jakoś się z tym wynalazkiem dogadam. Jak nam wyszło? Zapraszam do lektury.
Zestaw - dlaczego tak mało?
Kwadratowe, biało-różowe pudełku, oprócz telefonu kryło dokanałowe słuchawki z kompletem wymiennych końcówek o różnej grubości, kabel microUSB oraz zasilacz sieciowy. Całości dopełniał zestaw makulatury, w skład którego wchodziła instrukcja szybkiego uruchamiania, broszurka informująca o tym, na jakie rodzaje wody i zamoczenia telefon jest odporny oraz wielojęzyczny opis tego, jak szkodliwy jest SAR i jak bardzo nieszkodliwy jest on w Xperii V. Standardowo, ale bardzo skromnie. Szczególnie na telefon, którego cena sugeruje najwyższą półkę pochodzenia. Trochę niedowierzając w to, co znalazło się w pudełku postanowiłem zasięgnąć języka u Sony, pytając o zestaw sprzedażowy. Okazało się, że prezentuje się on w dokładnie taki sam sposób.
Wygląd - słoooodko
Xperia V jest telefonem o całkiem słusznych wymiarach 129 x 65 x 10,7 mm, okraszonych bardzo dobrze dobraną masą 120 gramów. Wizualnie telefon nawiązuje do bardzo chwalonej swego czasu za swoją prezencję, Xperii Arc. Wszystko za sprawą wygiętej w łuk tylnej części obudowy. Urządzenie składa się z dwóch części. Podstawy, która jest korpusem i tyłem obudowy oraz nałożoną na nią powierzchnią z ekranem. Całość bardzo ładnie ze sobą kontrastuje szczególnie, że górna część telefonu jest idealnie czarna, podstawa natomiast trafiła mi się w kolorze... różowym. Luin zdecydowanie stwierdził, że wstydził się wyjąć Xperię V na ulicy. Muszę jednak przyznać, że jeśli światło nie pada pod kątem prostym na obudowę, to wydaje się być ona przyjemnie czerwona, co jest zaletą łukowatej konstrukcji. Nie mniej jednak ten róż czasami wyglądał niezręcznie. Zupełnie innego zdania jest płeć piękna. Panie piszczą z zachwytu i wynoszą telefon pod niebiosa, czego w sumie można się było spodziewać.
Przód telefonu pokryty jest szklaną taflą, jednak nie jest to Gorilla Glass. Odporność na zarysowania nie rzuca na kolana i dość szybko w górnym rogu pojawiły się niewielkie rysy. Przedni panel został zdominowany przez ekran o przekątnej 4,3 cala. Nad nim znajduje się napis Sony, dioda powiadomień, kamera do wideorozmów, głośnik rozmów oraz czujniki, światła i zbliżeniowy. Tradycyjnie już muszę się przyczepić do zmarnowanej powierzchni wokół ekranu. Bez najmniejszych problemów zmieściłby się wyświetlacz o przekątnej co najmniej 4,5 cala szczególnie, że zrezygnowano tutaj z dodatkowych przycisków na przednim panelu. Na prawym boku urządzenia umieszczono otwór zaczepu na smycz (u dołu) oraz przyciski regulacji głośności i zasilania/blokady ekranu (u góry). Na dolnej krawędzi znajduje się otwór mikrofonu, a na lewym boku znajdziemy gniazdo microUSB oraz dwa tajemnicze, świecące na złoto złącza. Nauczony doświadczeniem szukania zaczepu na smycz w Xperii E, tutaj od razu zajrzałem do instrukcji, która mówi, że jest to złącze służące do podłączenia telefonu do stacji dokującej. Na górnej krawędzi znajduje się jedynie gniazdo Jack 3,5 mm. Obydwa gniazda są szczelnie zakryte odpowiednimi zaślepkami. Tył obudowy, to od dołu, głośnik zewnętrzny, czujnik zalania, srebrny napis Xperia, dioda doświetlająca, obiektyw aparatu i otwór dodatkowego mikrofonu. Jak działa czujnik zalania, tego instrukcja nie wyjaśnia. Nie mniej jednak wydaje mi się, że pod wpływem zbyt wysokiego ciśnienia zwyczajnie odpadnie on od obudowy, sugerując zbyt głębokie umieszczenie w wodzie.
Skoro już wywołałem wodoodporność, to warto zaznaczyć, że Xperia V posiada certyfikaty IP5X oraz IP7X i teoretycznie wytrzymuje zanurzenie do 100 cm przez pół godziny oraz jest odporna na wodę o niskim ciśnieniu. Nie wskazane jest kąpanie telefonu w wodzie morskiej, basenach publicznych, na dużych głębokościach, w gorącej wodzie, błocie oraz wodzie z mydłem lub zawartością podobnych chemikaliów. Jak możecie zaobserwować na dołączonych zdjęciach, telefon dzielnie radzi sobie w warunkach bojowych, jak również bez problemów (i strachu) używałem go podczas gęstej wiosennej śnieżycy, a nawet zaliczył wizytę w zaspie.
Sama obudowa, choć plastikowa, jest solidnie wykonana i podczas użytkowania nie straszyła mnie żadnymi ponadprogramowymi odgłosami. Mimo tego, przez wystającą powierzchnię ekranu i jego ramki, obawiałbym się kontaktów Xperii V z twardym podłożem. Wszystkie szczeliny są odpowiednio uszczelnione gumowymi, niewidocznymi na co dzień wstawkami. Zaślepki gniazd robią dobre wrażenie i nie wydaje mi się, żeby szybko się "wyrobiły" i zaczęły luźno się otwierać.
<: F1237 :>
Ekran - ładny... do czasu
Obraz wyświetlany jest na ekranie o przekątnej 4,3 cala, wykonanym w technologii TFT, wyświetlającym 16-milionową paletę barw przy rozdzielczości 720 x 1280 pikseli. Całość jest wspierana przez technologią Mobile Bravia Engine 2. Choć na co dzień jestem mocno sceptycznie nastawiony do upychania takiej ilości pikseli na małych ekranach, to jednak po czasie spędzonym z Xperią V ekrany o rozdzielczości 480 x 800 zrobiły się dziwnie brzydkie. Sam ekran, jeśli rozpatrywać go tylko pod kątem faktu, że jest to zwykły panel LCD, jest dobrej jakości. Ładne i żywe kolory, dobra jasność, zero jakichkolwiek poszarpanych krawędzi, dobra widoczność w słońcu. Schody zaczynają się w momencie zestawienia go z ekranami (S)AMOLED lub IPS. Widoczność w słońcu, nadal przyzwoita, nie robi już takiego wrażenia, kolory nie mają tak dobrego kontrastu. Najbardziej widoczna strata jest w kątach widzenia, które jak na sprzęt tej klasy, są zwyczajnie bardzo słabe. Niewielkie wychylenie telefonu powoduje rozjaśnianie się obrazu, rosnące wraz z wychyleniem telefonu. Nie jest to aż tak drastyczny spadek jakości jak w przypadku modeli z dużo niższej półki, ale na tle konkurencji w podobnej cenie Xperia V wypada blado. Obraz wspomagany jest technologią Movile Bravia Engine 2, która rzeczywiście robi różnicę. Zdjęcia i filmy wyświetlane na ekranie robią bardzo dobre wrażenie.
Złego słowa nie można powiedzieć o dotyku, który jest zwyczajnie wzorowy. Nie miałem sytuacji, w których w jakikolwiek sposób działałby nie po mojej myśli.
Co w środku piszczy
Pod względem sprzętowym Xperia V to wysoka, ale nie najwyższa możliwa półka. Sercem maszyny jest procesor Qualcomm MSM8960 Snapdragon z dwoma rdzeniami Krait taktowanymi zegarami 1,5 GHz wspierany przez 1 GB pamięci operacyjnej i grafikę Adreno 225. Całością zarządza Android w wersji 4.0.4 . Na pytania o płynność działania zawsze odpowiadałem - spróbowałby działać inaczej. Zapas mocy jest w zupełności wystarczający i nie zdarzyło mi się, żeby telefon długo myślał lub z opóźnieniem reagował na wydawane polecenia.



System został "przykryty" tą samą nakładką, nad którą pastwiłem się w przypadku Xperii E. Sony pokazało, że można kosmetycznymi zmianami bardzo pozytywnie wpłynąć na odbiór urządzenia. Gdzieniegdzie zrezygnowano z przezroczystości, dodaną jakaś mała animację lub kilka refleksów i odbić i całość, choć ta sama, prezentuje się o wiele atrakcyjniej. Menu główne, to pięć w pełni konfigurowalnych pulpitów. Standardowo dla nowych Xperii do wyboru mamy kilka, ciągle tych samych, motywów kolorystycznych, a pulpity możemy dowolnie zapełniać kilkunastoma dostępnymi na starcie widżetami. Rozciągnięcie pulpitu dwoma palcami powoduje umieszczenie na jednym ekranie wszystkich ustawionych widżetów, które zaczynają obijać się po całym ekranie w momencie potrząśnięcia telefonem. Taka dodatkowa ciekawostka. Ikony w Menu możemy oczywiście bez problemów grupować i ustawiać według własnych upodobań. Osoby o słabszym wzroku z pewnością docenią możliwość wyboru jednego z czterech rozmiarów czcionki.
W boju Xperia V wypada bardzo pozytywnie. W testach popularnymi benchmarkami telefon uzyskał 11194 punktów w AnTuTu i 5712 punktów Quadrant Standard. W testach praktycznych, czyli grach: GTA III, Wild Blood, NFS Most Wanted oraz Real Racing Xperia V wypadła wzorowo. Gry nie tyle działały, co wręcz śmigały na ekranie aż miło było popatrzeć. Bez problemów obejrzymy również filmy w rozdzielczości nawet 1080p, o ile oczywiście nie jest to żaden egzotyczny format. Za taki uchodzi tutaj nawet .avi . Pod względem obsługi plików wideo Xperia V nie rzuca na kolana. Nie mniej jednak obraz w filmach cieszy oko. Mocne podzespoły nigdy nie współgrają dobrze z cienką obudową i nie inaczej jest w tym przypadku. Telefon wyraźnie nagrzewa się podczas grania, oglądania filmów lub przeglądania Internetu. Oczywiście nie stopi nam się w rękach, ale wytwarza sporo ciepła.
Dzwonić i pisać też można
Na polu typowo telefonicznym Xperia prezentuje wysoki poziom. Tradycyjnie dostajemy do dyspozycji książkę adresową z możliwością rozbudowania jej o duże ilości dodatkowych pól do każdego z kontaktów. Możemy je grupować, przypisywać im zdjęcia i dzwonki. Czasami mam wrażenie, że tego elementu nie można już bardziej rozbudować.
Jakości prowadzonych rozmów nie można nic zarzucić. Solidne 9/10 pod względem jakości, jak i głośności dźwięku. Wykonywaniu połączeń sprzyja bardzo dobra antena. Już dawno nie widziałem telefonu tak dobrze trzymającego zasięg. Jak tylko pozwalały na to warunku na ekranie cały czas sygnalizowany był zasięg HSPA, a spadki do 3G zdarzały się bardzo rzadko.
Wprowadzenie tekstu odbywa się za pomocą klawiatury QWERTY zarówno w pionie, jak i poziomie. Klawisze są duże i bez problemów można pisać na dwa kciuki nawet w pionie. Wprowadzanie tekstu ułatwia funkcja zrobiona na wzór popularnego Swype oraz bardzo sprawnie działająca autokorekta. Na początku korzystania z telefonu trzeba ją nauczyć przy wielu wyrazach żeby nie stosowała uparcie polskich znaków, które skutecznie skracają długość wiadomości.
Internet - bogato, bardzo bogato
Do łączności z Internetem do naszej dyspozycji oddano pełny pakiet łączności. Znajdziemy tu praktycznie wszystko. HSPA+ (pobieranie do 42 Mb/s i wysyłanie 5,76 Mb/s), LTE kategorii trzeciej (pobieranie do 100 Mb/s i wysyłanie do 50 Mb/s) oraz Wi-Fi w standardach a/b/g/n z DLNA i możliwością stworzenia mobilnego hot-spotu. Żeby tego było mało, nie zabrakło również miejsca dla łączności NFC, jak i standardowego Bluetootha w wersji 4.0 . Zasięg sieci komórkowej pochwaliłem już w poprzednim akapicie, pora na wychwalanie modułu Wi-Fi, który również zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. W miejscach, gdzie wszystkie inne telefony zawsze pokazywały mi jedną lub góra dwie kreski zasięgu, Xperia V bez problemów osiągała pełną skalę. Za to należy się bardzo duży plus. Niestety brak odpowiedniej infrastruktury skutecznie uniemożliwił mi przetestowanie działania Internetu LTE.
Sony wyposażyło Xperię V w dwie przeglądarki: standardową przeglądarkę systemową oraz Google Chrome. Na korzyść produktu Google'a przemawia ładniejsza szata graficzna i przyjemniejszy dla oka interfejs, możliwość otwierania nowych kart incognito oraz możliwość ustawienia otwierania stron tylko przez Wi-Fi. Na plus Chrome'a jest również powiększenie fragmentu strony, kiedy telefon nie jest pewny, który odnośnik wybraliśmy. Przykładowo kiedy mam obok siebie dwa linki i dotkniemy ekranu gdzieś pomiędzy nimi, na ekranie pojawia się powiększony fragment strony z tymi dwoma linkami i musimy wybrać odpowiedni jeszcze raz. Wszystko po to, żeby uniknąć przypadkowych pomyłek. Obie przeglądarki nie mają problemów z otwieraniem treści stron, a szybkości działania nie można kompletnie nic zarzucić.
Dla osób nie wyobrażających sobie życia bez serwisów społecznościowych oddano do dyspozycji dobrze już znaną aplikację Timescape, która w jednym miejscu wyświetla nam aktywności znajomych w popularnych serwisach. Dodatkowo po odpowiednim skonfigurowaniu aplikacji Facebook dla Xperia w każdym możliwym miejscu pojawiają się odnośniki do serwisu, na bieżąco dostajemy powiadomienia o aktywności znajomych, a w Galerii telefonu pojawiają się aktualnie dodane przez nich zdjęcia.
<: F1238 :>
Aparat i zdjęcia - dla amatorów i lubiących ustawienia
Xperia V została wyposażona w aparat o rozdzielczości 13 Mpix wykonany w technologii Exmor R, wyposażony dodatkowo w diodową lampę doświetlającą. Sama aplikacja jest bardzo rozbudowana i oferuje masę przeróżnych opcji. Najważniejszymi z nich są tryby robienia zdjęć. Jeśli nie chcemy bawić się w przerzucanie opcji w celu uzyskania jak najlepszego obrazu możemy zdać się na tryb Lepsza automatyka. Telefon sam dobierze nam scenerię i przystosuje się do panujących warunków. Działa to bardzo sprawnie i dla zwyczajnych amatorów, takich jak ja, jest to idealne rozwiązanie. Maksymalna rozdzielczość zdjęć w trybie automatycznym, to 12 Mpix. Większość fotografii wykonywałem w rozdzielczości 9 Mpix ze względu na ich proporcje, które w tym przypadku wynosiły popularne 16:9. Przy 12 i 13 Mpix proporcje wynoszą 4:3.
Drugi tryb, to tryb normalny i tutaj mamy już możliwość ingerencji w poszczególne ustawienia. Do wyboru mamy balans bieli, ekspozycję, stabilizację obrazu, rozdzielczość zdjęć (13, 12, 9, 5, 2 Mpix oraz VGA), ISO (100-1600), ostrość (punktowa, wielopunktowa, wybór dotykiem i wykrywanie twarzy), dziewięć efektów wizualnych i dziewięć scenerii. Oprócz tego standardowo geotagging, wykrywanie uśmiechu, dźwięk migawki i metoda robienia zdjęć.
Kolejnymi trybami są zdjęcia wykonywane przednim aparatem, o rozdzielczości 2 Mpix oraz tryb rozległej panoramy, która jest rejestrowana w zakresie pełnych 180 stopni. W ustawieniach możemy zmienić stronę przesuwania telefonu podczas wykonywania zdjęć. Nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy zrobili zdjęcie panoramiczne w pionie zamiast tradycyjnego poziomego.
Ostatnią i bardzo użyteczną opcją jest tryb szybkiego uruchamiania od razu z poziomu zablokowanego ekranu. Wystarczy, że pasek blokady zamiast w prawie, przesuniemy w lewo. Do wyboru mamy automatycznie zrobienie zdjęcia od razu po uruchomieniu aparatu, co trwa ok 2-3 sekund, automatyczny start nagrywania filmu lub sam start aplikacji aparatu.
Telefon otrzymałem w okresie, który złośliwi nazywali wiosną 2013 roku, co z resztą dokładnie będziemy mogli zaobserwować na przykładowych fotografiach. Kompletny braku słońca trochę przeszkodził mi w wyciśnięciu maksimum możliwości aparatu. Zacznijmy od mocnych stron, do których z pewnością należy zaliczyć tryb makro. Sony, jeszcze tworząc w parze z Ericssonem, w czasach poczciwych serii Kxxx prezentowały bardzo dobry poziom w tym aspekcie i nie inaczej jest w tym przypadku. Aparat dobrze odwzorowuje kolory, wyłapuje spore ilości szczegółów. Przy zdjęciach typowo nocnych, co będzie można zaobserwować w galerii, Xperia V jak na aparat w telefonie radzi sobie bardzo przyzwoicie. W pomieszczeniach nie dało się uniknąć sporej ilości szumów, a zdjęcia często są przykryte delikatną mgłą. Podobnie było przy zdjęciach na zewnątrz, gdzie najprawdopodobniej przerastały go duże ilości śniegu, przez co zdarzały się problemy z ostrością i szczegółami na dalszym planie. W całościowym ujęciu aparat nie zawiódł moich oczekiwań. Do pełni szczęścia brakuje tylko sprzętowego przycisku aparatu.
Galeria telefonu, to bardzo ładna, ale też co najważniejsze, bardzo sprawnie działająca aplikacja. Zapewne spora część z Was pamięta czasy, kiedy Galerie telefonów były przeładowane przeróżnymi efektami, ale ich szybkość działania pozostawiała wiele do życzenia. W Xperii V nie ma miejsca na żadne zacięcia i opóźnienia. Zdjęcia w Galerii wyświetlane są w formie miniatur, które w efektowny sposób możemy powiększać i zmniejszać. Możemy w tym celu wykorzystać popularne "szczypanie" ekranu lub wystarczy przesunąć palcem po ekranie w lewo lub w prawo, a miniatury staną się naprawdę miniaturowe, miesząc na ekranie nawet kilkadziesiąt zdjęć na raz lub możemy je powiększyć do momentu, aż na ekranie będą mieścić zaledwie dwie fotografie. Zdjęcia możemy udostępnić w popularnych serwisach (Google+, Facebook, Picasa) lub wysłać je za pośrednictwem poczty elektronicznej, MMS-em lub Bluetooth. Galeria została również wyposażony w tryb edycji. Za pomocą wygodnych suwaków możemy poprawić kontrast, jasność, kolory, poziom cieni, przyciąć zdjęcia lub dorysować elementy w sposób znany z windowsowego Painta. Zdjęcia otagowane pozycją geograficzną są wyświetlane w formie trójwymiarowej mapy świata, na której możemy zobaczyć gdzie dokładnie zostały zrobione.
Filmy - nagrywamy i odtwarzamy
W momencie przełączenia się z aparatu na kamerę, za pomocą wygodnego suwaka, w oczy rzuca się mocno przyciemniony obraz. Nie udało mi się wyjaśnić tego zjawiska i ciężko jest powiedzieć, czy tak ma być, czy jest to jakiś drobny błąd w oprogramowaniu. Jasność ekranu spada drastycznie podczas nagrywania filmów. Opcje kamery nie są tak bogate jak w przypadku aparatu. Do wyboru mamy szczęść scenerii (w tym nocna i sport), pomiar światła i ostrości, stabilizację obrazu, balans bieli, zmianę rozdzielczości (1080p, 720p, VGA, MMS), włączenie i wyłączenie mikrofonu oraz dźwięku migawki.
Filmy nagrywane w każdej z rozdzielczości bez problemów osiągają 30 klatek na sekundę. Jakość nagrań stoi na przyzwoitym poziomie. Nie ma żadnych problemów z płynnością, obraz jest czysty z niezłą ilością szczegółów. W podobny sposób wygląda rejestrowanie dźwięku. Problemy pojawiają się przy rejestrowaniu jaskrawych, kontrastujących z resztą obrazu, kolorów. Telefon ma wtedy lekkie problemy z poprawnym odwzorowaniem barwy. Nagrania w słabszych warunkach, szczególnie w zamkniętych pomieszczeniach, pokryte są ziarnem.
Odtwarzacz filmów jest aplikacją prezentującą się równie dobrze, co Galeria. U góry ekranu odtwarzane są fragmenty ostatnio oglądanego pliku. Pod nim mamy listę filmów znajdujących się w pamięci, listę zapamiętanych kanałów TV oraz listę urządzeń wykrywanych obecnie przez DLNA. Całość nie ma najmniejszych problemów z szybkością działania. Sam odtwarzacz jest prostą, nieprzeładowaną funkcjami aplikacją. Z jej poziomu mamy szybki dostęp do ustawień dźwięku i ekranu, gdybyśmy mieli potrzebę modyfikowania czegoś na potrzeby odtwarzania. Jeśli w opcjach uruchomimy tryb online, telefon automatycznie pobiera informacje o filmie z serwerów Gracenote Video Explore. Każdy z filmów możemy w prosty sposób umieścić w serwisie YouTube.
Muzyka - ładnie, ale z tymi samymi błędami
Walkman jest, jak w przypadku testowanej ostatnio Xperii E, podzielony na dwie zakładki. Odtwarzacz, oraz bibliotekę plików muzycznych, w której znajdziemy listę utworów, albumów, wykonawców, listy odtwarzania, urządzenia aktualnie widoczne przez DLNA oraz SenseMe, czyli nasze pliki podzielone na kanały, odtwarzane według wybranego przez nas nastroju. Ta opcja wymaga odpowiednio uzupełnionych tagów.
Okno odtwarzacza w zasadzie nie różni się od tego, co prezentuje większość urządzeń z Androidem. U góry ekranu wyświetlany jest autor i tytuł utworu oraz typowy dla Xperii przycisk wyszukiwania. Jednak tym razem zabrakło pod nim dostępu do aplikacji TrackID. Co ciekawe jest ona już dostępna z poziomu Radia. Centralnie umieszczona jest okładka albumu, a pod nią przyciski sterowania i oś czasu. Chwilę czasu zajęło mi odnalezienie opcji odtwarzania losowego, której nie ma na ekranie odtwarzania, ani też w ustawieniach dodatkowych. Ta opcja, razem z zapętlaniem i możliwością oznaczenia pliku gwiazdką, została ukryta pod okładką albumu. Po dotknięciu jej obraz zostaje cofnięty w głąb ekranu, czemu towarzyszy ładny refleks świetlny, a my dostajemy dostęp do trzech dodatkowych przycisków. Opcje dodatkowe odnoszą się tylko do ustawień dźwięku. Znajdziemy w nim funkcję xLOUD podnoszącą głośność głośnika zewnętrznego oraz Clear Phase, która automatycznie dostosowuje głośność i jakość dźwięku z głośnika do jakości pliku. Dynamiczny normalizator niweluje różnicę głośności naszych plików. Jest to przydatne szczególnie, jeśli w naszych zbiorach mamy pliki o różnej jakości nagrania. Oprócz tego do dyspozycji mamy dźwięk przestrzenny i wyraźne stereo. Są to bardziej opcje kosmetyczne, które można traktować jak ciekawostkę. Na dłuższą metę nie wnoszą one nic ciekawego do jakości odtwarzania. Najistotniejszymi opcjami są Clear Audio+ oraz korektor. Pierwsza z nich służy do maksymalnego wyczyszczenia odtwarzanych plików. Po włączeniu tej opcji dźwięk rzeczywiście staje się czysty, ale równocześnie bardzo płaski. Miałem wrażenie jakbym słuchał muzyki nie przez dobre słuchawki, a przez plastikowe głośniki komputerowe za 20zł. Korektor, to już zupełnie inna bajka i zasługuje on na słowa uznania, bo przede wszystkim działa i naprawdę robi różnicę. Do dyspozycji mamy gotowe ustawienia, pięć suwaków odpowiedzialnych za dźwięk i jeden odpowiedzialny tylko za poziom basu. Nawet ustawienie wszystkich z nich na maksymalny poziom nie wywołuje żadnych trzasków.
Sama jakość odtwarzanego dźwięku stoi na dobrym poziomie, ale muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś lepszego. Dołączone do zestawu, dokanałowe słuchawki, oferują bardzo przyzwoitą jakość, która z pewnością zadowoli większość odbiorców. Dźwięk jest czysty, szczegółowy, ze sporą ilością basów, który jednak wydaje się być mocno sztuczny i odrobine za płaski. Jego największych problemem, podobnie jak działo się po podłączeniu lepszych słuchawek (Denon D510), jest głośność. Na szczęście nie jest to już aż tak nieakceptowalny poziom jak w przypadku Xperii E, ale zdecydowanie przydałby się jeszcze kawałek skali więcej. Przy moich słuchawkach jakość dźwięku zdecydowanie poszła w górę, pogłębiając go i dodając więcej basu. Głośności niestety nie poprawia skorzystanie z alternatywnego odtwarzacza.
Aplikacja Radia trochę mnie rozczarowała. Spodziewałem się znów efektownej aplikacji jak w Xperii E, a dostałem, co prawda bardzo ładny, ale trochę już oklepany wizualnie produkt. Na ekranie znajdziemy informacje o aktualnej stacji, oś częstotliwości i przyciski do sterowania. Opcje dodatkowe zostały ograniczone do minimum. Przełączenie dźwięki pomiędzy mono i stereo, włączenie głośnika, automatyczne wyszukiwanie stacji i TrackID. Stacje radiowe są poprawnie wyszukiwane, telefon bez problemów znajdował prawie wszystkie dostępne w danej lokalizacji.
Co w Menu piszczy
W Menu telefonu nie mogło zabraknąć funkcji służących do lokalizacji i nawigacji. Standardowo dostajemy więc pakiet narzędzi od Google oraz nawigację Wisepilot. Do modułu GPS Sony dołożyło wparcie dla systemu GLONASS. Wyszukiwanie pozycji odbywa się bardzo sprawnie i telefon potrzebował do tego zaledwie kilku sekund. Działanie nawigacji mogłem sprawdzić tylko na krótkich trasach i na nich działanie nawigacji odbywało się bez zarzutów.
Dodatkowo Sony wyposażyło Xperie V w aplikację zabezpieczającą nasz telefon, McAfee Security, której jednak, ze względu na swoją zasobnożerność, nie polecam. Zawsze twierdziłem, że telefonu nie ma sensu zabezpieczać przed wirusami, wystarczy tylko trochę myśleć nad tym co i jak instalujemy. Dołączony pakiet Office służy tylko do otwierania dokumentów, nie ma możliwości edycji plików. Poza tym w Menu znajdziemy takie aplikacje jak Xperia Link, pozwalającą na zamienienie telefonu w mobilny hot-spot, Sony Select, czyli swego rodzaju filtr do Google Play wyszukujący aplikacje dla naszego telefonu oraz Neo Reader do czytania kodów QR. Reszta aplikacji, to typowy, Androidowy standard.
Bateria - niezbyt pojemnie, ale wystarczająco
Telefon zasilany jest litowo-polimerowym ogniwem o pojemności 1700 mAh. Przy telefonie o parametrach Xperii V nie wydaje się to dużo, ale w zupełności wystarczy na prawie 2 dni pracy. Po odłączeniu od ładowarki z rana i średnio godzinie muzyki dziennie, 10-15 minutach połączeń, 5-10 SMS-ach, prawie godzinie Internetu, maksymalnym podświetleniem ekranu i stałym wyszukiwaniu Wi-Fi telefon miał dość po południu lub pod wieczór następnego dnia. Najwięcej energii pochłania oczywiście wyświetlacz. Uruchomienie wymagającej gry potrafi zabrać nawet 30% baterii w ok. poł godziny. Sony należy się ogromna pochwała za wyświetlanie na górnej belce procentowego wskaźnika naładowania baterii. W końcu nie musiałem do tego celu używać dodatkowego widżetu.