Test telefonu Sony Xperia Z1 Compact
Od kilku lat producenci smartfonów z Androidem przekonują nas do tego, że im większy jest ekran, tym lepszy jest smartfon. Gdy już sprawa wydawała się beznadziejna, podczas targów CES 2014 Sony zaprezentował Xperię Z1 Compact. Cechą szczególną względem innych kompaktowych wersji flagowych telefonów jest fakt, że pomimo mniejszych gabarytów niż te u pięciocalowego modelu Z1, Sony na niczym nie oszczędzał. Dostajemy niemal dokładną kopię podzespołów zastosowanych w większym bracie, a do tego bryłę, którą swobodnie obsługiwać można jedną dłonią.
Od kilku lat producenci smartfonów z Androidem przekonują nas do tego, że im większy jest ekran, tym lepszy jest smartfon. Obecny standard w przypadku górnej półki to 5,2 cala, coraz popularniejsze stają się też phablety z ekranami o przekątnej nawet sześciu i więcej cali.
Gdy już sprawa wydawała się beznadziejna, podczas targów CES 2014 Sony zaprezentował Xperię Z1 Compact. Cechą szczególną względem innych kompaktowych wersji flagowych telefonów jest fakt, że pomimo mniejszych gabarytów niż te u pięciocalowego modelu Z1, Sony na niczym nie oszczędzał. Dostajemy niemal dokładną kopię podzespołów zastosowanych w większym bracie, a do tego bryłę, którą swobodnie obsługiwać można jedną dłonią.
Zestaw
Do testów Xperia Z1 Compact dotarła jedynie z ładowarką USB i przewodem USB-microUSB. Z tego jednak co czytamy na witrynie producenta, spodziewać możemy się też w pudełku zestawu słuchawkowego MH750, który Sony wycenia na 89 zł. Szkoda, że w standardzie nie ma magnetycznej stacji ładującej DK32 (129 zł), która pozwala rzadziej zaglądać pod zaślepki ochronne obudowy. Jak na telefon wyceniany przez producenta na 1799 zł (poniżej 1600 zł na aukcjach) zestaw jest oszczędny.
<: F1677 :>
Obudowa
W moim odczuciu Xperia Z1 Compact wygląda na żywo nieco gorzej niż w materiałach prasowych. Przede wszystkim, niech nikogo nie zwiedzie określenie Compact. Choć owszem, do czynienia mamy ze znacznie mniejszym telefonem niż Xperia Z1, to jednak Compact jest minimalnie dłuższy i bardziej pękaty niż Samsung Galaxy SII z 2011 roku, który przecież w chwili premiery określany był mianem telefonu dużego. Również różnica względem zeszłorocznego HTC One nie jest kolosalna i Xperia Z1 Compact nie jest wcale znowu taka malutka (127 x 64,9 x 9,5 mm, 137 gramów), jak zachwala ją Sony.
Wiele można jednak wybaczyć, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że obudowa jest uszczelniana, co czyni telefon odpornym na kurz i wodę. Urządzenie otrzymało certyfikat IP58, co oznacza, że można je bez szwanku przetrzymywać pod wodą na głębokości 1,5 m przez 30 minut. Da się nawet w czasie takiej kąpieli wykonywać zdjęcia czy nagrywać filmy. Warunkiem koniecznym dla zachowania sprawności urządzenia jest jednak szczelne domknięcie trzech osłon znajdujących się na lewym boku telefonu. Chronią one szufladkę karty SIM, gniazdo karty pamięci microSD i gniazdo ładowania microUSB. Podobnie jak w modelu Z1, gniazdo słuchawkowe Jack 3,5 mm jest odsłonięte, nie wpływa to jednak negatywnie na szczelność obudowy. Na prawym boku telefonu znajdziemy charakterystyczny da ostatnich Xperii włącznik oraz umieszczone tuż poniżej niego przyciski regulacji głośności i niewielki, ale zawsze jednak sprzętowy spust aparatu fotograficznego (furtka do robienia zdjęć pod wodą).
Przedni panel pokrywa tafla hartowanego szkła, w którą zgodnie ze zwyczajem Sony na stałe wprasował folię ochronną. Folia ta redukuje odblaski, ale ma tę paskudną przypadłość, że łatwiej rysuje się niż szkło, a do tego elektryzuje się, gromadząc na swojej powierzchni drobiny kurzu. Ponad ekranem znajdziemy oko kamerki z matrycą dwa megapiksele, zdolne nagrywać filmy FullHD, obok niego szczelinę głośnika z ukrytą w nim diodą powiadomień, a na lewo od nich czujniki jasności otoczenia i zbliżania. Pod ekranem, o którym szerzej za chwilę, nie znajdziemy sprzętowych przycisków. Ramki wokół wyświetlacza są dosyć masywne i daleko im do tego, co można zobaczyć w LG G2.
Tył telefonu zawiera ten sam aparat fotograficzny 20,7 megapiksela, który znamy już z Xperii Z1. Towarzyszy mu dioda doświetlająca i dodatkowy mikrofon. Nieco powyżej środka tylnego panelu znajdziemy pole działania modułu NFC, wykorzystywanego do parowania urządzeń czy płatności bezgotówkowych. Dużą zmianą konstrukcyjną względem 5-calowej Xperii Z1 jest rezygnacja ze szkła z tyłu obudowy. Zamiast niego znajdziemy tu polerowane na wysoki połysk tworzywo sztuczne - dosyć dobrze szkło udające. Boki, jak i szkielet telefonu w dalszym ciągu są metalowe. W czarnej, różowej i limonkowej wersji kolorystycznej metal ten jest pokryty dodatkowo metaliczną warstwą farby.
Wyświetlacz
Wiele kontrowersji wśród czytelników TELEPOLIS.PL budziła rozdzielczość wyświetlacza, która w kompaktowej wersji flagowca firmy Sony została zredukowana do HD. 1280 na 720 pikseli daje jednak przy 4,3 cala i tak większe zagęszczenie pikseli niż to w ostatnich iPhone'ach. 342 piksele na cal nikomu nie powinny spędzać snu z powiek, a nawet najmniejszy tekst na stronach internetowych jest doskonale czytelny.
Muszę przyznać, że technologia produkcji wyświetlacza, określana przez Sony enigmatycznie jako Triluminos display początkowo mnie zwiodła. Byłem święcie przekonany, że do czynienia mam z ekranem IPS LCD, tymczasem, jest to w dalszym ciągu matryca TFT. Jednak nie byle jaka, a już na pewno najlepsza jaką do tej pory spotkałem w telefonach marki Sony. Ekran Xperii Z1 Compact oferuje głęboką czerń, duże kąty widzenia i brak charakterystycznego mienienia się obrazu przy nagłej zmianie kąta widzenia, które irytuje w zeszłorocznych Xperiach Z i Z1. Do poprawki został jedynie ciut za wysoki poziom odblasków, który mimo wszystko jest na akceptowalnym poziomie i nie miałem w czasie testów większych problemów z czytelnością ekranu poza pomieszczeniami.
Na takim ekranie, nakłada systemowa Sony wreszcie wygląda jak należy. Zamiast prześwietlonych szarości, dostajemy dostojne, wyglądające bardzo profesjonalnie menu.
Minimalistyczny interfejs
Profesjonalizmu dodaje również powściągliwe podejście producenta do tematu dodatków. Z zadeklarowanych 16 GB pamięci wewnętrznej, dla użytkownika zostaje prawie 11,5 GB. Samsung Galaxy S4 zostawia tylko nieco ponad 8,5 GB. Szybkość zapisu danych dla plików ciągłych to aż 27 megabajtów na sekundę. Kopiowanie filmów czy muzyki jest dzięki temu nawet kilkukrotnie szybsze niż w urządzeniach poprzednich generacji. Z aplikacji śmieciowych doszukałem się jedynie antywirusa McAfee Security i mało popularnego edytora zdjęć Pixlr Express. Niektórym osobom przeszkadzać może też nieco na siłę zainstalowany Facebook, który co chwila pobiera aktualizacje.
Interfejs telefonu jest powściągliwy, choć nie zabrakło w nim możliwości zmiany skórek menu, jak i coraz popularniejszej pracy wielozadaniowej w okienkach. Tę ostatnią uruchamiamy poprzez menu ostatnich aplikacji. Oprócz możliwości opróżniania pamięci RAM z nieużywanych już programów, znajdziemy tu pasek "drobnych aplikacji", a na nim takie programy jak przeglądarka internetowa, kalkulator, minutnik czy kalendarz. W razie potrzeby listę tę możemy rozszerzyć o dodatkowe mini-aplikacje pobrane z Google Play lub zamieniając w nie dowolny zainstalowany w telefonie widżet. Drobne aplikacje uruchamiają się jako dodatkowa warstwa interfejsu i możemy je swobodnie przesuwać nad innymi programami.


