DAJ CYNK

Test telefonu/tabletu Samsung N7000 Galaxy Note

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Odtwarzacz wideo

W Android Markecie nie brakuje alternatywnych odtwarzaczy wideo, często jednak w ich opisie pojawia się informacja, że owszem interfejs jest inny, ale odtwarzacz otworzy tylko te pliki, do których kodeki zapewnił producent telefonu. Dlatego właśnie osoby poszukujące telefonu pod kątem odtwarzania filmów raczej nie powinny iść tokiem rozumowania - "jak nie ma, to się dogra z Android Marketu". Do Note’a szczęśliwie niemal nie ma czego "dogrywać". Telefon nie miał problemów z żadnym z plików DivX, XviD i MKV, które próbowałem na nim odtworzyć, a dotyczyło to nawet plików jakości FullHD. Brak opcji wczytywania napisów w formacie TXT (pliki STR działają bez żadnych dodatkowych zabiegów) rozwiązać można dogrywając darmową aplikację MX Video Player. W zestawieniu z genialnym kontrastem i prawdziwie czarną czernią trudno o jakąś konkurencję dla Note’a (no może Galaxy Tab 7.7 gdy wreszcie trafi na rynek). Dodatkowo w standardowym odtwarzaczu wideo mamy możliwość włączenia trybu zwiększonej czytelności ekranu. Teraz leżąc sobie na plaży będziemy mogli rozkoszować się ulubionymi filmami, w czasie gdy inni z trudem dojrzą na ekranie treść SMS-a. Jakby tego było mało, możemy też ocieplić lub schłodzić temperaturę barwową obrazu. Nie ma też problemu z plikami większymi niż 2 GB (problematyczne w Nokiach) czy szybkim udostępnieniem filmu przez DLNA na ekran naszego telewizora.

Umieszczony z tyłu obudowy monofoniczny głośnik nie da nam jakichś spektakularnych doznań audio (choć jest głośniejszy niż ten w Galaxy S II), ale już w połączeniu ze słuchawkami (te z zestawu standardowego są naprawdę niezłe), mamy wysokiej klasy kieszonkowe kino i to nawet z emulacją dźwięku 5.1 - do autobusu czy pociągu jak znalazł. Po skosztowaniu mobilnego kina na ekranie Super AMOLED, na wszystko inne patrzy się z lekkim politowaniem (sprawdzone empirycznie). Wisienką na torcie jest czas pracy w trybie odtwarzacza wideo - 8-10 godzin ciągłego oglądania filmów jest jak najbardziej osiągalne.

Odtwarzacz muzyczny i radio

Największą przewagą Androida względem iOS jest moim zdaniem możliwość prostego zapisywania w pamięci urządzenia plików muzycznych i filmów. Omijamy toporny iTunes po prostu kopiując pliki do telefonu pracującego w trybie pamięci masowej. Resztę robi już za nas aplikacja muzyczna - odnajduje pliki, sortuje je w zadany sposób i odtwarza. Bibliotekę muzyczną, podzieloną na wybrane przez nas kategorie, przemierzamy szybkimi muśnięciami ekranu. Po wyborze interesującego nas utworu wyświetla się przejrzysty odtwarzacz, z okładką albumu w tle, informacjami na temat utworu, przyciskami przewijania i pauzą oraz przyciskami aktywacji dźwięku przestrzennego i regulacji głośności.

Dotknięcie ekranu ujawnia dodatkowe, półprzeźroczyste elementy na dole odtwarzacza: tryb losowej kolejności utworów i funkcję zapętlania odtwarzanej listy oraz suwak postępu. Po wyborze przycisku menu kontekstowego znajdziemy też przycisk dodawania utworu do ulubionych, odtwarzania przez Bluetooth, ustawiania utworu jako dzwonka, dodania do listy odtwarzania oraz udostępnienia muzyki. Z poprzedniej wersji odtwarzacza znikła funkcja widoku płyty (poziome, animowane menu z okładkami albumów). Mamy też ustawienia dodatkowe, a w nich korektor, efekty (np. podbicie basów), możemy uruchomić wizualizację, jak i ustalić według jakich kategorii sortowane mają być utwory zgromadzone w pamięci urządzenia.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News