DAJ CYNK

Test Tronsmart Element T6 Max - 60W za 400 zł

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Brzmienie bardziej na grilla niż do salonu

Z bólem serca muszę stwierdzić, że T6 Max zdecydowanie lepiej wygląda niż gra. No chyba, że podstawą Twojej egzystencji jest bas. Tego ostatniego jest naprawdę mnóstwo, a na powierzchniach, na których stawiałem głośnik zaczynały tańczyć od niego drobne przedmioty. Wymaksowany T6 Max po odpaleniu obfitej w basy muzyki też sobie zaczynał zabawnie podskakiwać. Te 60W to za dużo na taką kruszynę (pomimo 2 kg), szczególnie że producent tutaj skupił się niemal wyłącznie na basie. Nie jestem jakimś muzycznym snobem, ale tego basu jest naprawdę chamsko wręcz dużo. I tak jak napisałem w nagłówku, na grilla w sam raz, ale do spokojnego pogadania ze znajomymi przy muzyce w domu - no już nie bardzo. Nie jest to też bas szczególnie głęboki, bardziej mamy wrażenie, że do małych głośników ktoś podłączył za duży, subwoofer i dodatkowo umieścił go w szafie. No dudni to trochę. Trzeba jednak oddać rację Tronsmartfowi, że przynajmniej nie charczy czy jak to się mawiało wśród moich kumpli z podstawówki - nie pierdzi basem. Głośnik można wręcz zajeżdżać basowymi testami, a jeśli pojawią się niepokojące odgłosy to prędzej spadającego ze stołu kubka niż produkowane przez samo urządzenie.

Tronsmart Element T6 Max - w salonie

Ponad basową membraną znalazło się miejsce dla korony 4 głośników wysokotonowych. Tak jest, głośnik działa dookolnie - stawiając go w centrum pomieszczenia wszyscy dostaną muzycznego kopa po równo. Niestety w takim ustawieniu giną wyraźnie tony średnie, bas ogłusza wszystko i gdzieś tam tylko, biegnąc przez basową mgłę wyłaniają się tony najwyższe. Lektor w filmie ryczy nisko, a damskie wokale są wyraźnie stłamszone. Producent przygotował trzy profile equalizera: zrównoważony, który u mnie przeważał, mocny bas (o zgrozo) - jakby komuś nadal brakowało kopa i 3D.

​​Tronsmart Element T6 Max - wnętrze głośnika

Tryb 3D nieco wzmacnia tony wysokie, a w trybie mocny bas tony wysokie zanikają jeszcze bardziej. Dźwięk jest ciepły, mocno przyduszony, a scena wąska i mało szczegółowa. Możemy sparować ze sobą dwa takie głośniki uzyskując stereo, ale raczej nie będzie to dobry pomysł. Za wiele już razy walczyłem z takimi konfiguracjami, a włączanie każdego głośnika z osobna i zastanawianie się czy się poprawnie sparuje to udręka - musimy przez 3 sekundy dodatkowo przytrzymać przycisk Bluetooth dla przejścia w tryb TWS. Bardziej to ciekawostka niż użyteczne rozwiązanie - do takich zadań bardziej nadają się głośniki z Wi-Fi.

Do jakiej muzyki nada się Tronsmart T6 Max?

Muzyka filmowa męczy na T6 Max niezależnie od trybu - fajnie, że jest bardziej kinowy bas, szkoda, że nie ma reszty. Muzyka klasyczna? Tylko jeśli lubisz czuć w klatce piersiowej zmiany ciśnienia spowodowane niskimi tonami. Metal wychodzi natomiast całkiem zacnie, choć gitarom brakuje nieco w górnych rejestrach, to chyba tutaj 2 kilogramy Tronsmarta dają najlepsze efekty. Jest mocne kopnięcie, są oburzeni sąsiedzi i (prawie) wszyscy są zadowoleni. Elektronika taka jak Prodigy znośnie, Daft Punk natomiast potrzebuje większej równowagi brzmienia niż ta oferowana przez T6 Max. Opera? Bocelli był w stanie przebić się przez bas, ale to Bocelli. Gdy dołączyła Sarah Brightman, Tronsmart sprawił swoim basem, że przeszła terapię hormonalną pod kątem zmiany płci. Możecie natomiast liczyć na dopieszczony hip-hop z pociągłym basem na parterze i niezłymi kickami. Jakby Eminem szukał marki do brandowania, to z Tronsmartem myślę, że powinien się dogadać.

Tronsmart Element T6 Max - w towarzystwie Sonosów

Absolutnie zaś dogada się T6 Max z muzyką pop. Wszelkie Dua Lipy, Drake'i, The Weeknd i wszystko inne podsuwane przez Tidal Billboard Hot 100 sprawiało, że chciało się wstać i zacząć tańczyć. Mnie tam bas w tańcu nie przeszkadza i raczej osamotniony w tym nie jestem. Tutaj uwaga, nagrodzona już chyba wszystkim Billie Eilish potrafiła jako jedyna wywołać w głośniku drobne trzaski. Ona już tak ma.

Tronsmart Element T6 Max - profile

Wniosek płynie z tego jeden - T6 Max to głośnik imprezowy, bardziej do piwa i potańczenia niż do wsłuchiwania się w co bardziej wyrafinowane melizmaty. Czy to źle? W sytuacjach imprezowych często brakowało mi basu w głośnikach przenośnych i trzeba było coś tam kombinować z equalizerem. Takiego kopa jak z Tronsmarta uzyskać jednak się nie dało i w droższych konstrukcjach. Tutaj bas dostajesz z założenia, gorzej, że dosyć trudno jest uzyskać bardziej zrównoważone brzmienie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: wł

Źródło tekstu: wł