DAJ CYNK

Test Tronsmart Onyx Ace TWS, czyli Apple AirPods za 135 zł

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Brzmienie i jakość dźwięku

Muszę przyznać, że do samego momentu podłączenia słuchawek do smartfona do deklaracji o wsparciu dla kodeka aptX podchodziłem trochę nieufnie. W końcu funkcji tej często brakuje nawet w znacznie droższych konstrukcjach od renomowanych producentów. No ale okazało się, że nie ma tu żadnego haczyka - Tronsmart Onyx Ace TWS faktycznie korzystają z kodeka aptX i nie robią przy tym żadnych problemów. Pojawia się pytanie czy przy słuchawkach tej klasy przynosi on jakieś realne korzyści, ale tak czy inaczej lepiej go mieć niż nie mieć.

Tronsmart Onyx Ace TWS

Brzmienie słuchawek przy pierwszym kontakcie nie robi szczególnie dobrego wrażenia. Jest ciepło i stosunkowo ciemno, z wyraźnymi problemami z klarownością. Mamy tu do czynienia z klasycznych efektem grania spod koca, co mocno wpływa na odbiór pchełek - w mojej ocenie negatywnie. Przyznaję jednak, że w tym szaleństwie jest metoda, ponieważ taki nienachalny, wręcz relaksujący sposób prezentacji dźwięku okazuje się na dłuższą metę całkiem przyjemny, szczególnie, że od strony jakościowej słuchawki może nie są wybitne, ale w swojej kategorii cenowej wypadają całkiem korzystnie.

Niskim tonom brakuje mocnego zejścia, ale za to mamy podkreślony midbas, który w znacznej mierze decyduje o charakterze tutejszego brzmienia. Jest go dużo, jest miękki, powolny i rozlewa się na pozostałe pasma, co jest główną przyczyną opisanego wcześniej „kocyka”. Nie sprawdzi się niestety w tandemie z dynamicznymi kawałkami z takich gatunków jak hip-hop czy muzyka taneczna, bo brakuje mu do tego szybkości i impaktu. W spokojniejszych gatunkach - ballady, jazz, muzyka akustyczna - potrafi jednak przynieść całkiem ciekawe rezultaty, ocieplając i uspokajając przekaz.

Tronsmart Onyx Ace TWS

Mimo podkreślonego basu to średnica jest główną atrakcją Tronsmartów. Zamiast wysoką rozdzielczością kusi jednak spokojem, ciepłem i intymnością. Jest gęsto, pojawiają się problemy z przejrzystością - wspomniany wcześniej „kocyk” - a prezentacja detali schodzi na dalszy plan. Średnica jest wyraźnie złagodzona, ale za to spójna i przy odpowiednim doborze repertuaru sprawia bardzo dobre wrażenie. Spokojniejsze utwory w połączeniu z łagodnym, męskim wokalem (Eric Clapton, Frank Sinatra) brzmią kojąco. Z wokalem damskim sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. W wyższej średnicy mamy małą górkę, która lubi dać o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie i sprawić, że głos piosenkarki zabrzmi bardziej agresywnie niż powinien. Na całe szczęście są to przypadki sporadyczne.

Wysokie tony Tronsmartów są wycofane i giną w przekazie, czemu słuchawki zawdzięczają swoje ciemne brzmienie. Jakościowo są w mojej ocenie najmniej atrakcyjną częścią pasma. Brakuje im rozciągnięcia, są słabo zróżnicowane i nie mają wiele do zaoferowania w zakresie odwzorowania detali. Na plus trzeba jednak odnotować, że dzięki temu są bardzo wyrozumiałe dla słabszych realizacji.

Tronsmart Onyx Ace TWS

Scenę określiłbym jako kameralną, choć mogącą się pochwalić niezłą gradacją planów. Trochę gorzej wygląda sytuacja z lokalizacją źródeł pozornych, które sprawiają wrażenie nieco rozmytych i trudniej przypisać je do określonego punktu. Separacja instrumentów jest niezła, przynajmniej mając na uwadze charakter brzmienia słuchawek i wspomniane wcześniej problem z klarownością.

Dynamika nie jest niestety mocną stroną testowanych słuchawek, co było do przewidzenia, biorąc pod uwagę zarówno ich konstrukcję, jak i charakter brzmienia. Są natomiast całkiem głośne, co może się przydać w obliczu skromnej izolacji od dźwięków z zewnątrz.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne