Premiera już w czwartek. To tylko sześć odcinków, ale za to jakich
"Dzień zero" - serial z Robertem De Niro w roli głównej ma nas wgnieść w fotele. Premiera już za dwa dni.

Netflix rozpieszcza fanów thrillerów politycznych oraz stawia na jakość, a nie ilość. Już 20 lutego wpuści na platformę streaminogową wyczekiwany sześcioodcinkowy serial z Robertem De Niro w roli głównej. Jeśli chodzi o obsadę, to jest ona iście oscarowa, zatem możemy się spodziewać, że chociażby w tego powodu przed ekranami zasiądzie w czwartek sporo widzów. W obsadzie, obok Roberta De Niro, zobaczymy także Jesse Plemons, Lizzy Caplan, Connie Britton oraz Joan Allan. Robert De Niro natomiast jest dowodem na to, że 81 lat to wcale nie powód, aby odchodzić na emeryturę. Przynajmniej nie na tę filmową. Warto dodać, że jest to jego pierwsza rola główna w serialu. Wszyscy pamiętamy go z takich produkcji, jak "Wściekły byk", "Chłopcy z ferajny", "Taksówkarz", "Irlandczyk", czy "Chłopięcy świat".
"Dzień zero" o czym jest serial?
Eks prezydent USA, szanowany George Mullen, zostaje odwołany z emerytury, po to aby znaleźć źródło koszmarnego w skutkach cyberataku. Jako szef specjalnej komisji śledczej szuka sprawców całego wydarzenia. Przy okazji odkrywa rozległą sieć kłamstw i intryg. Musi też poradzić sobie z napływającą zewsząd krytyką, mrocznymi sekretami oraz demonami przeszłości.



To miniserial, który porusza tematykę teorii spiskowych oraz zadaje szereg pytań typu - jak odnaleźć prawdę w pogrążonym w kryzysie świecie? Co jest wynikiem naszych działań i na co tak naprawdę mamy wpływ? Produkcja ta jest określana jako thriller polityczny i ma obrazować konsekwencje późniejszego cyberataku w USA.