[Aktualizacja] Powstanie w Nokii i jego upadek

Byli pracownicy Nokii, a obecni akcjonariusze, wystosowali list otwarty do członków zarządu i inwestorów fińskiego koncernu z żądaniem odwołania prezesa Stephena Elopa i rezygnacji z tworzenia smartfonów opartych o system Windows Phone 7.

Redakcja Telepolis
29
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
[Aktualizacja] Powstanie w Nokii i jego upadek

Byli pracownicy Nokii, a obecni akcjonariusze, wystosowali list otwarty do członków zarządu i inwestorów fińskiego koncernu z żądaniem odwołania prezesa Stephena Elopa i rezygnacji z tworzenia smartfonów opartych o system Windows Phone 7.

Jest to skutek podpisanej niedawno umowy partnerskiej pomiędzy Nokią a Microsoftem, o której pisaliśmy w tej wiadomości.

Anonimowa, 9-osobowa grupa Nokia Plan B domagała się:
- odwołania prezesa Stephena Elopa i powołanie jego miejsce osoby z doświadczeniem w dziedzinie technologii mobilnych,
- zwolnienia dyrektorów: Tero Ojanpery, Niklasa Savandera i Mary McDowell,
- zmniejszenia ilości planowanych smartfonów opartych o system
operacyjny Windows Phone do 1-2 modeli,
- skupienia się na tworzeniu smartfonów opartych głównie o system MeeGo,
- dalszego rozwijania systemu Symbian przez okres kolejnych pięciu lat,
- stworzenie jednego centrum badawczego w Finlandii i rezygnacja z outsourcingu.

Plan B twierdzi, że Microsoft w przeszłości podpisał podobne porozumienia partnerskie z innymi firmami, m.in. z LG, Motorolą i Palmem, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Grupa chciała przekonać do swoich postulatów członków zarządu i inwestorów, które miałby zostać zrealizowane podczas walnego zgromadzenia 3. maja.

Po 36 godzinach buntownicy, którzy nie otrzymali oczekiwanej reakcji ze strony zarządu, postanowili się wycofać.

Aktualizacja
Cała sprawa okazała się żartem. Ostatni wpis na koncie Twitterowym grupy Nokia Plan B brzmiał: nie było żadnych '9 młodych inwestorów', tylko jeden znudzony inżynier, który naprawdę lubi swojego iPhone'a. Trzeba przyznać, że dowcip się udał - o sprawie napisał nawet Wall Street Journal.

Dalsza część tekstu pod wideo