DAJ CYNK

Huawei P40 – test subflagowca, który daje radę bez Google’a

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Aparat

Flagowe modele z linii P40 (a więc także i P40 Pro oraz P40 Pro+) powstawały we współpracy z firmą Leica i wyposażone są w ten sam główny aparat Ultra Vision z matrycą o rozdzielczości 50 Mpix. Uwagę zwraca duży rozmiar sensora – 1/1,28” – mniej imponująca jest przysłona f/1,9. Matryca pracuje w układzie Quad Bayer, co po połączeniu daje piksele o dużym rozmiarze 2,44 µm i wynikowe zdjęcia 12,5 MPix (4096 x 3072). Sensor wykorzystuje filtr RYYB, w którym zastosowano dwa punkty żółte zamiast częściej stosowanych zielonych. Rozwiązanie to, znane już z wcześniejszej generacji flagowców Hauwei, ma zapewnić, że matryca wychwyci więcej światła.

Ta bazowa konfiguracja w wyższych modelach uzupełniona jest o kolejne, ciekawe moduły foto, w przypadku P40 otrzymujemy dość konwencjonalny zestaw – czyli aparat ultraszerokokątny 16 Mpix (f/2,2) oraz aparat 8 Mpix z teleobiektywem z OIS (f/2,4), który pozwala uzyskać optyczny zoom 3x. Maksymalny zoom cyfrowy wynosi natomiast 30x.

Różnica w porównaniu do wyższego modelu P40 Pro jest dość spora, bo tam otrzymujemy  obiektyw peryskopowy i szerokokątny aparat 40 Mpix. Mimo tego aparat w P40 daje bardzo duże możliwości i dla większości zwykłych użytkowników będzie to aż nadto. W dużej mierze jest to zasługa bardzo bogatego oprogramowania aparatu, co nie w każdym przypadku oznacza łatwość i wygodę robienia zdjęć – czasami trzeba trochę poeksperymentować z ustawieniami. Trudno je wszystkie drobiazgowo opisywać, skupię się więc tylko na najważniejszych.

Główny tryb zdjęciowy pozwala na przełączanie za pomocą przycisków ekranowych  między trybem szerokokątnym, standardowym 1x, a także zoomami 3x i 5x. Powiększenie do 30 uzyskuje się, szczypiąc ekran. Możemy się też wspomagać AI (1500 rozpoznawanych scen) oraz ruchomymi zdjęciami (animacje z krótkim efektem ruchu). W osobnej zakładce znajdziemy pełen tryb profesjonalny z możliwością ręcznego ustawienia sześciu parametrów.

Po przejściu do zakładki „więcej”  dostępne są kolejne tryby o wymownych nazwach,  określających to, do czego służą: np. panorama, HDR, czarno-białe, supermakro, malowanie światłem czy wysoka rozdzielczość. Nieco mylący może okazać się tryb „pod wodą”, sugerujący, że z telefonem można się zanurzyć – można, ale tylko w wodoszczelnym, specjalnym etui.  

Wielość tych opcji pozwala na twórcze wykorzystanie aparatu na dziesiątki sposobów i na ogół każdy z nich sprawdza się doskonale. Hauwei P40 daje duża przyjemność z robienia zdjęć, nie trzeba się przy tym bardzo gimnastykować, by złapać dobre ujęcia. Kolory na fotografiach odpowiadają rzeczywistości, ostrość jest zadowalająca, szumy niewielkie. Całkiem ładnie wychodzą też zdjęcia z wykorzystaniem zoomów 3x i 5x. Nieco gorzej wypadają fotografie szerokokątne, bo czasami zbyt zauważalna jest dystorsja, jednak i w tym przypadku można liczyć na udane kadry.

Aplikacja ma osobny tryb nocny, ale udane zdjęcia w słabym świetle, po zmroku można też robić w głównym trybie aparatu. Widać, że nawet w nim aparat mocno przetwarza obraz już na podglądzie, a sceneria jest wyraźnie rozjaśniona. Wychodzą z tego niezłe zdjęcia, chociaż ostrość nie zawsze w pełni zadowala.    

W cięższych warunkach, gdy światła jest już naprawdę mało, można przełączyć na tryb nocny. Robienie zdjęć za jego pomocą wymaga kilkusekundowego (średnio 5 - 6 s) naświetlania, później obraz jest dodatkowo obrabiany. Efekty są zdumiewające, na ogół w dobrym znaczeniu, ale też nie zawsze. W niektórych scenach aparat tak przetwarza obraz, że w niczym nie przypomina to już nocy – raczej wieczór albo świt. Niekiedy na zdjęciach pojawiają się całkowicie nierealistyczne kolory – nadmiar zieleni czy czerwieni. Wyjdą z tego fajne zdjęcia na Instagram, ale dla osób, które cenią bardziej naturalne ujęcia, tryb nocny nie musi być najlepszym wyborem. Można jeszcze próbować skorzystać z dwóch ustawień manualnych – czułości i czasu migawki, jednak w tym przypadku niezbędne może okazać się dobre podparcie.

Chociaż zestaw aparatów w P40 nie ma osobnego czujnika głębi ostrości, to z powodzeniem można tworzyć efekty rozmycia tła z wykorzystaniem dostępnych obiektywów i tryby „Przysłona”. Aparat ładnie separuje obiekty w kadrze, co można dodatkowo regulować, a także edytować po zrobieniu zdjęcia. Efekt robi świetne wrażenie i można się pokusić i fajne, niebanalne ujęcia.  

Wideo

Huawei P40 wyróżnia się też możliwościami wideo – można nagrywać wideo 4K w 60 kl./s, do tego oczywiści Full HD w 30 i 50 kl./s. W głównym trybie kamery możemy skorzystać dodatkowo z funkcji cyfrowego makijażu, a także przełączać się między różnymi stopniami zoomu – także podczas nagrywania, wtedy robi się to za pomocą ekranowego suwaka. 

Jakość nagrań jest imponująca, optyczna stabilizacja wspierana przez AIS robi doskonałą robotę i niekiedy z ręki można liczyć na ujęcia jak z gimbalem, chociaż niekiedy bardzo może go brakować, bo wstrząsy nie zawsze kompensowane są w sposób zadowalający. Na części nagrań daje się zauważyć punktowe, lekkie „pulsowanie” obrazu. W sumie jednak jakość jest doskonała. Na plus liczy się też wyraźny dźwięk stereo 192 kb/s. Mikrofony wiernie zbierają dźwięki bliższego i dalszego otoczenia, w odpowiedniej skali.

Warte bliższego poznania są też świetne tryby zwolnionego tempa z regulowaną prędkością  od 4x do 32 x (960 kl./s). Druga rzecz to jeszcze bogatszy tryb poklatkowy z regulowaną szybkością 15x  do 1800 x oraz ustawieniami manualnymi parametrów obrazu. Dużym ułatwieniem jest tu, że obraz rejestrowany jest automatycznie dopiero po tym, gdy nagrywany obiektyw znajdzie się w kadrze, co bardzo ułatwia rejestrowanie. Praktyczne wykorzystanie tych trybów nie jest jednak bardzo proste – nakręcić wideo jest łatwo, ale wykorzystać to z sensem i w pełni możliwości sprzętu, to już sztuka. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News