DAJ CYNK

Test Huawei Mate 20 Pro po pół roku użytkowania. Genialny smartfon, którego nienawidzę

orson_dzi Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Gramy w zielone? Nie tym razem

W moim egzemplarzu wyświetlacz wyprodukowała chińska firma BOE, więc jest z góry wolny od ryzyka wystąpienia zielonej poświaty, która spotykała niektóre modele z panelami LG. Nie poszliśmy w ślady kolegów z innych redakcji, którzy bardzo szybko podchwycili temat, szeroko informując o pladze zielonych ekranów, a ostatecznie stwierdzili, że nigdy takiego efektu nie zobaczyli. Zielony ekran mieliśmy tylko wtedy, kiedy sami ustawiliśmy odpowiednio podrasowaną tapetę.

Wyświetlacz, co tu dużo mówić, jest bardzo ładny. Oferuje perfekcyjną czerń, bardzo dobrze nasycone kolory, wysoki kontrast, a biel nie wpada w odcienie żółci. Niczego nie można też zarzucić reakcji na dotyk oraz widoczności w słońcu. Ani razu nie miałem okazji narzekać na czytelność ekranu.

A jak zakrzywienia boków panelu wpływają na jego obsługę? Już podczas pokazu przedpremierowego mogliśmy usłyszeć, że zakrzywiony ekran nie ma zupełnie żadnych dodatkowych funkcji, ma wyłącznie dobrze wyglądać. Miałem jednak obawy co do tego, czy bezaramkowa konstrukcja w połączeniu z krzywiznami nie doprowadzi do sytuacji, w której ekran nie będzie reagować na polecenia, bo przypadkiem dotykam go dłonią na którymś z boków. I faktycznie takie sytuacje się zdarzały, ale dosłownie raz na kilka tygodni. Elementy interfejsu zostały tak zaprojektowane, że zazwyczaj nie sięgają idealnie do końca ekranu, dzięki czemu jego zakrzywienia zupełnie nie przeszkadzają podczas codziennego użytkowania.

Przy ekranie warto też zwrócić uwagę na czytnik linii papilarnych. Wśród użytkowników Mate’a 20 Pro kilka razy słyszałem, że ten element potrafił momentami zawodzić i działać nieprecyzyjnie, ale były to chwilowe problemy. Mimo wszystko, czytnik w ekranie nie jest jeszcze idealnym rozwiązaniem i nie oferuje tak szybkiej i dokładnej pracy jak „tradycyjne” rozwiązania. Lepiej wypada za to opcja odblokowania za pomocą skanu twarzy. Co najważniejsze, mówimy o faktycznym skanie i tworzeniu trójwymiarowego modelu, a nie samym zdjęciu twarzy. Dzięki temu jest to bezpieczna metoda, która po serii aktualizacji działa bez większych zastrzeżeń. Niedługo po premierze byłaby zdecydowanie bardziej ciekawostka, niż użyteczne narzędzie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News