DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z1

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Podstawową przeglądarką Xperii Z1 jest Google Chrome. Próżno w niej szukać obsługi technologii Adobe Flash, która po latach narzekania użytkowników smartfonów na jej niską wydajność, w końcu z telefonów wyparowała. Poza tym przeglądarka radzi sobie z większością powierzonych jej zadań nie gorzej niż jej komputerowy odpowiednik. Ogromna ilość pamięci RAM (2 GB) sprawia, że łatwo zapomnieć się w otwieraniu kolejnych stron. Nawet praca na kilkunastu kartach nie powoduje spowolnienia przeglądarki. Program błyskawicznie potrafi pobrać listę ulubionych stron i ustawień z Chrome'a w wersji komputerowej - wystarczy tylko zalogować się za pomocą danych do konta Gmail. W menu ustawień znajdziemy przełącznik trybu strony z mobilnej na desktopową, nie zabrakło też trybu incognito, w którym aplikacja nie zapisuje danych prywatnych użytkownika i historii przeglądania. W czasie testów jedynym ograniczeniem dla Xperii Z1 była prędkość połączenia z Internetem - na przeglądarkę czekać nie musiałem.

Gdy chodzi o GPS (oraz GLONASS), mamy taki mały androidowy standard. Doskonale wszystkim znane i lubiane Mapy Google'a pozwalają szybko rozejrzeć się po okolicy, błyskawicznie ustalając wcześniej nasze położenie. Nie brakuje tu zdjęć satelitarnych czy efektownego trybu Street View, w którym poruszamy się po wirtualnych ulicach. Transport publiczny wciąż jest w Polsce niedostępny na mapach Google'a, pojawiły się natomiast ścieżki rowerowe. Nie zabrakło rzecz jasna przydatnej w aucie nawigacji krok-po-kroku, z głosowymi podpowiedziami. W programie możemy zapisać fragment map tak, by nawigacja działała bez połączenia z Internetem.



Aparat fotograficzny

Sony postawił w najnowszej Xperii Z1 na czujnik o wielkości 1/2.3" - o 70% większy niż matryce 1/3" stosowane w innych topowych smartfonach. Niestety, proporcjonalnie do wzrostu powierzchni matrycy, wzrosła też liczba megapikseli, która z 13 milionów rozrosła się do astronomicznych 20,7 Mpix. Blisko 21 Mpix to największa rozdzielczość zdjęć dostępna w świecie Androida. Tak duże upakowanie elementów światłoczułych niesie za sobą ryzyko powstawania szumu na podobnie dużym poziomie do zdjęć z poprzednika, o czym za chwilę. Obiektyw aparatu ma wysoką jasność wynoszącą aż F/2.0 (poprzednio F/2.4) i szeroki kąt odpowiadający 27 mm w przeliczeniu na małą klatkę. Należy dodać, że mamy do czynienia przetwornikiem BSI (tylna iluminacja) Sony Exmor RS, lepiej radzącym sobie w trudnych warunkach oświetleniowych niż tradycyjne matryce. Do naszej dyspozycji jest też diodowa lampa, z której częściej korzystałem w roli latarki niż właściwej lampy i tak właściwie na liście zabrakło jedynie optycznej stabilizacji obrazu, która szturmem podbija rynek smartfonów.

Interfejs aparatu został maksymalnie zautomatyzowany, co ma swoje dobre i złe strony. Aparat uruchamia się szybko, jednak zawsze w trybie Lepszej automatyki. Robimy zdjęcie, telefon celnie dobiera sobie parametry, efekty są niezłe... i tylko coś się nie zgadza po skopiowaniu zdjęcia do komputera. Zamiast ponad 20 Mpix dostajemy zdjęcie o rozdzielczości 8,3 Mpix. Dopiero wejście do ustawień i wybranie trybu ręcznego daje nam dostęp do zmiany rozdzielczości na 20 Mpix, wyboru balansu bieli, rodzaju metody ostrzenia, wymuszonego trybu HDR (tylko po przestawieniu rozdzielczości na 8 Mpix), ręcznych nastaw ISO (do 3200), trybu pomiaru światła, stabilizatora obrazu czy zmiany parametrów nagrań wideo. Osoby próbujące wycisnąć ze swojego aparatu w telefonie jak najwięcej taka postać rzeczy może irytować. Za każdym razem po uruchomieniu aparatu najpierw trzeba przestawić tryb na ręczny i dopiero wtedy zacząć wykonywać zdjęcia - o ile obiekt nadal jest w polu naszego widzenia. Oprócz trybu Lepszej automatyki i Ręcznego znajdziemy na liście trybów Timeshift burst, zachowujący za jednym naciśnięciem przycisku aż 61 zdjęć w czasie 2 sekund - w tym ujęcia sprzed naciśnięcia spustu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News