DAJ CYNK

Dramat posiadaczy Nintendo Switch. Posypią się bany za nic

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Sprzęt

Dramat posiadaczy Nintendo Switch. Posypią się bany za nic

Nintendo Switch doczekało się nowego sposobu na odpalanie kopii gier. Niestety to oznacza, że posypią się bany - także dla uczciwych użytkowników.

Nintendo Switch pod koniec swojego życia doczekało się swojego własnego flash carta, czyli urządzenia, które pozwala uruchamiać kopie gier na nieprzerobionych konsolach, poprzez imitowanie oryginalnego nośnika z danym tytułem. MiG Switch, bo tak się owo akcesorium nazywa, wykorzystuje w tym celu kartę microSD z danymi gier, które wcześniej samodzielnie skopiowaliśmy za pomocą specjalnego czytnika.

MiG Switch - nowy sposób na pirackie gry na Switchu

Możliwość uruchamiania nieoryginalnych gier na Nintendo Switch nie jest co prawda niczym nowym (bynajmniej!), jednak MiG Switch ma kilka ciekawych cech, które wyróżniają go na tle dostępnych aktualnie rozwiązań. Przede wszystkim działa z każdą wersją konsoli i nie wymaga żadnych dodatkowych przeróbek ani na poziomie systemu, ani w samym sprzęcie. Co więcej, podczas tworzenia z jego pomocą kopii kartridża kopiowane są nie tylko dane potrzebne do rozgrywki, ale także unikalny identyfikator danego egzemplarza gry. W ten sposób dostajemy perfekcyjnego klona posiadanej przez nas gry, którego w teorii nie będzie w stanie zidentyfikować nawet Nintendo i który powinniśmy być w stanie wykorzystać podczas rozgrywek online bez obaw o zbanowanie.

Z jednej strony MiG Switch wydaje się więc idealnym narzędziem dla kogoś, kto bez ryzykowania banem chciałby zabezpieczyć swoje oryginalne kopie gier i cieszyć się nimi bez ryzyka uszkodzenia lub utraty oryginalnych nośników. Coś takiego sami moglibyśmy poprzeć. Niestety jest też druga strona medalu i ta może okazać się prawdziwym koszmarem dla każdego posiadacza Switcha, nawet jeśli o MiG Switch w życiu nie słyszał ani nawet nie myślał o piractwie i przerabianiu swojej konsoli.

Ban za kupno używanej gry? Tak i to nie jest żart

Wspominałem, że nowy flash cart kopiuje gry razem z unikalnym identyfikatorem danego kartridża. Dla osób tworzących backupy swoich gier jest to całkiem skuteczne zabezpieczenie. Dla reszty stanowi to poważne zagrożenie, ponieważ otwiera furtkę do sytuacji, gdzie użytkownik konsoli może zostać zbanowany i całkowicie stracić dostęp do funkcji online (w tym zakupionych gier i opcji aktualizacji sprzętu), choć samemu nic złego nie zrobił. Wystarczy, że osoba, która wcześniej była w posiadaniu danego egzemplarza gry stworzyła jej kopię, a później puściła w obieg, np. sprzedając jako używaną lub oddając osobie, od której ją pożyczyła. Jeśli taki pirat oraz nowy posiadacz kartridża zdecydują się grać w dany tytuł w tym samym czasie, Nintendo będzie w stanie zidentyfikować, że doszło do naruszenia licencji, ponieważ w użyciu znajdą się dwie kopie tego samego identyfikatora. Niezależnie od tego, jak by na sprawę nie patrzeć, jest to piractwo i najpewniej skończy się banem - tylko dla kogo?

I to jest wielka niewiadoma, z którą będą musieli zmierzyć się posiadacze Switcha. Niestety z racji tego, że nie da się ustalić, który użytkownik posiadał prawdziwy kartridż, bana prawdopodobnie otrzymają wszystkie zaangażowane osoby. To z kolei oznacza, że zakup używanej gry poprzez OLX lub na stoisku z grami w jakiejś galerii nagle zmieni się w rosyjską ruletkę, gdzie ryzykujemy nie tylko utopieniem stówki lub dwóch, ale de facto całą konsolą.

Mówiąc krótko, jeśli MiG Switch okaże się wystarczająco popularny, samo jego pojawienie się na rynku ma potencjał, by całkowicie ubić rynek używanych gier na Switcha. No chyba, że Nintendo zdecyduje się przymknąć oko na zduplikowane identyfikatory, by nie ryzykować banowania uczciwych użytkowników. Byłoby fajnie, tylko osobiście średnio chce mi się w to wierzyć - w końcu rozmawiamy o Nintendo.

Zobacz: Nintendo Switch 2 będzie droższe. Tak samo jak gry
Zobacz: Nie będzie delfina na Steamie. Winne jest Nintendo

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Wachiwit / Shutterstock.com

Źródło tekstu: Wololo.net, oprac. własne